No Hejooo ;* . Dziękuję moim stałym czytelnikom, za to że mam dla kogo pisać i że poświęcacie swój wolny czas na czytanie... spisów mojej wyobraźni ;3 :* . Mam nadzieję, że imaginy się podobają ;3 . Tą część dedykuję Adzeee :3 . Aga tak to dla Ciebie. <3 . Kocham Cię <3 Hahaha... Tsaa... jesteś najwierniejszą czytelniczką :D . Motywujesz mnie do dalszego pisania ;3 . ooo juuu endd ajjj <3
~
A więc... Hugo i Niall stracili swoją szansę... Pojawił się nowy chłopak... który może mieć bardzo negatywny wpływ na Pezz.... No to jak będzie ? . Co teraz będzie z Pezz... Te straszne wydarzenia i przeżycia strasznie odbiją się na niej ? Czytajcie a dowiecie się ! <3
~
..................................................................................................................................................................
Sylvian siedział na swoim ścigaczu. Przywitał się ze mną i zapytał czy jestem gotowa na... podróż życia. Byłam... a bynajmniej tak mi się wydawało. Szybko założyłam legginsy i podwinęłam sukienkę zakładając na nią skórzaną kurtkę, a na głowę kask. Wsiadłam na motor i ruszyliśmy... W tej chwili zamykałam pewien rozdział w moim życiu, rozpoczynałam życie u boku mojego.. hmm... no cóż ukochanego. Jechaliśmy całą noc, robiąc kilka postoi. Gdy zaczynało świtać, podjechaliśmy pod całkiem niezły pięciu gwiazdkowy hotel. Sylvek zaprowadził mnie do naszego pokoju, położyłam moją małą torbę na łóżku i poszłam wziąć prysznic. Czułam że lekko się chwieję.... Poślizgnęłam się i nie wiem co było dalej... Obudziłam się... jakiś czas później na łóżku obok Sylviana. Leżałam w jego objęciach... Nawet nie wiem co się stało...
- O kochanie... Nie śpisz już ?
- Nie.. Co się stało ? - zapytałam lekko zdezorientowana orientując się że leżę bez ubrania....
- A co się miało stać ? Nic nie pamiętasz ? Na prawdę ?
- Nie... Yyyy... a co mam pamiętać ?! Sylvian co się między nami wydarzyło ?
- Ohh kochanie... Nie zadawaj głupich pytań. Za chwilkę wstajemy. Dzisiaj jesteśmy zaproszeni do Lucasa na imprezę.
- Na imprezę ?
- Tak kotku.
Cały czas... wszystko miało dla mnie strasznie niewyraźny zarys.
- Kochanie.. chcesz ?
- Co to ? - zapytałam wstając chwiejnym krokiem.
- To co bierzesz od kilku dni. To co daje Ci uspokojenie. Weź pomoże Ci. Będziesz lepiej się czuła kochanie .- Wzięłam...
Ubrałam się. Później zeszliśmy na śniadanie, następnie położyłam się... byłam zmęczona.
Wstałam ok. 18. Zaczęłam się szykować do Lucasa. Dzisiaj miałam poznać przyjaciół Sylviana. Lucasa już kiedyś poznałam. Spoko chłopak. I przystojny... Miał dziewczynę która miała na imię Elza.
Po ok. dwóch godzinach wyglądałam " TAK".
Na imprezie było spoko. Dużo ludzi... Nikt mnie nie znał.. Ja nikogo nie znałam. Wszystko było idealnie... Impreza była "kulturalna" jeżeli można w ten sposób nazwać imprezę. Wszyscy świetnie się bawili... Ja jednak... no tak było fajnie już o tym wspominałam.. Ale... mi chciało się płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić.. Chciałam przytulić się do.. Mamy ? . Tak. Właśnie do niej.... Albo.. Chciałam pogadać z Zaynem.. Ale nie miałam na to odwagi. Uciekłam od niego...
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Sylviana.
- Kochanie.. Może pojedziemy już co ? . Nie najlepiej wyglądasz... źle się czujesz ? ... To chyba jednak był głupi pomysł z tą imprezą..
- Nie ok.. Jak chcesz zostań jeszcze.. Ja wrócę...
- Ja wracam z Tobą. I bez Ciebie się nigdzie nie ruszam. Kocham Cię wiesz ? - mówił patrząc mi w oczy.. Był taki cudowny... Taki wiarygodny...
Następnego dnia z hotelu przenieśliśmy się do mini apartamentowca. I tak żyliśmy sobie spokojnie przez ok 3 dni.... Jeżeli tak można to nazwać... Psychicznie byłam "połamana"....
- Pezz... tak nie można żyć... Co mam zrobić żebyś była szczęśliwa ? .
- Zabrać mnie na imprezę. Tylko taką prawdziwą... Alkohol, hera, koka , .... Na prawdę weź mnie na imprezę. To wystarczy...- powiedziałam zdecydowanie.
- Pezz... Mówisz serio ? - zapytał bardzo zdziwiony.
- Jak najbardziej ! . Tego mi brakuje... Szaleństwa.
- No dobra.... Takiego szaleństwa jakie będzie dzisiaj nie zapomnisz do końca życia !
Wyszedł i wrócił po 10 min.
- Bądź gotowa na 22 - powiedział zadowolony.
- Jasne skarbie. - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć.
O 22 dotarliśmy na małą plażę gdzie było mnóstwo światełek, gdy podchodziło się bliżej dopiero widać było spore tłumy ludzi. Wszyscy bawili się na max-a. Ja też miałam taki zamiar ! . W końcu po to przyjechałam...
- Ejj... Sylvian.. Zanim zabawimy się na maxa... Chodź ze mną na spacer ... Okk ?
- Jasne kochanie dla ciebie wszystko. !
Szliśmy wzdłuż plaży... Oddalając się coraz bardziej od tłumów, nieźle się zabawiających.
- Chciałam z Tobą porozmawiać...
- Kotek.. mam się bać ? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Ja tylko... Chciałabym dowiedzieć się coś więcej o Tobie. Ty wiesz o mnie wszystko. Znasz moje problemy... Znasz moją rodzinę.... A ja o Tobie nie wiem w sumie nic...
- Kochanie... Bo wiesz... to dla mnie bardzo trudne... No ale... skoro chcesz wiedzieć....
Wziął głęboki oddech, usiedliśmy na piasku tak że fale odbijały się od naszych stóp.Objął mnie i zaczął opowiadać..
- Pewien dzień.. Rozpieprzył moje życie... Było to 4 lat temu... Mój najwspanialszy brat.... Jack. Był moim autorytetem... On miał wtedy 16 lat. On i jego najlepsi przyjaciele... Wybrali się na przejażdżkę motorową. Moja siostra ( wtedy 15 lat ) była zabujana w jednym z nich ... i uparła się że pojedzie z nimi. Dziewczyna mojego brata nie mogła wtedy jechać bo coś jej wypadło... Pojechali o 17;30... Wtedy widziałem ich ostatni raz. Widziałem jak siostra i brat jadą razem na jego motorze, a tamci chłopcy razem... Ja nie mogłem jechać z nimi bo jak to stwierdzili rodzice " byłem za młody" Ale Jack obiecał że następnym razem mnie zabierze na męską wyprawę... Nie zdążył...
Ok 22;00 zacząłem się martwić... Rodzice zresztą też . Słyszałem tylko z dołu krzyki ojca:
- " Jak smarkacz tylko wróci to zobaczy. Dostanie taką karę że odechce mu się tak długich wycieczek... Czy on jest głupi ?! Przecież jest z nim Ellie. ! ."
Niedługo potem usłyszałem dzwonek do drzwi... Zbiegłem na schody myśląc że to Jack.. ale to byli jego kumple... Wyglądali strasznie...
- Gdzie Jack i Ellie ?- usłyszałem przerażony głos mamy.
- Przykro nam... - powiedział jeden z nich...
- Ale...- Zobaczyłem jak mama upada...
- Nie zdążyliśmy... Oni jechali przodem... Nie wyrobili na jednym ze stromych zakrętów... Wbili się w skałę.. Gdy zeskoczyłem z motoru.. I biegłem do nich.. nastąpił wybuch... Ich motor wybuchł.. Nie było szans... Nie było szans...- wszyscy płakali łącznie ze mną...
-O Mój Boże...- powiedziałam przerażona...
- Pamiętam jak podbiegłem do nich i wykrzyczałem im w twarz że kiedyś ich zniszczę.. że pożałują tego że nie zapobiegli tej sytuacji... Później pogrzeb.. żałoba... Najbardziej zabolało to jak dowiedziałem się że po roku dziewczyna Jacka chodzi z jednym z tych niby kumpli mojego brata. Słyszałem jak przyszli.. i powiedzieli o tym moim rodzicom... Rodzice powiedzieli że dają im błogosławieństwo i że Jack pewnie jest szczęśliwy i mają nadzieję że im się uda... A ja wtedy postanowiłem.. że pomszczę śmierć brata i siostry... To że ten łajdak zabrał dziewczynę Jack'owi, zabrał też nadzieję mojej siostrze na to że kiedyś będą razem. Ona tak go kochała... Słyszałem jak rozmawiała o nim, o tym co do niego czuje ze swoimi przyjaciółkami.. Mama i tata po śmierci dwójki dzieci... stali się inni. Nie dało się już z nimi rozmawiać normalnie.. Ja zeszedłem na drugi plan.. Mieli mnie gdzieś...
- Ale przecież ona już nie żyła... I Jack też... Dlaczego chciałeś się zemścić ?
- Chcę nadal... To mną zawładnęło... Pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego....
- Błagam powiedz.. że nie zrobisz nic głupiego. Sylvian ja nie chcę Cię stracić rozumiesz ?! . Kocham Cię ! .
- Pezz... Nie zrobię nic. Już nic nie zrobię. Czuję już ulgę....Ale i żal do samego siebie... Kocham Cię najbardziej na świecie.! Jesteś jedyną osobą która sprawia że naprawdę się uśmiecham. Że pragnę czegoś więcej niż zemsty....
Zatonęliśmy wtedy w długim pocałunku... Wracaliśmy trzymając się za ręce. Uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham ! .
- No Pezz pora się zabawić ! .
- Oczywiście kochanie. ! Tak na max-a !
I w sumie.. niewiele więcej pamiętam z tamtego wieczoru. Wiem że nieźle poszalałam..
Imprezy stały się stałą częścią naszego życia. Prawie codziennie imprezowaliśmy. Po miesiącu stałam się " najlepszą, i największą imprezowiczką wszech czasów." Nazywali mnie Królową Balów. Hahaha... Często występowałam śpiewając na scenie. Zawsze świetnie się bawiłam. Inni zresztą też. Czułam że w końcu zaczynam żyć ! Wszyscy mnie lubili. Sylvian mnie kochał... Czego chcieć więcej ? Miałam cudowne życie, mały apartamentowiec....
~
- Pezz, Lucas zaprasza nas na dzisiejszy wieczór. - krzyknął Sylvian wchodząc do kuchni.
- Hmm... Nie czuję się najlepiej no ale okk. - naprawdę... Nie najlepiej się czułam... Dzisiaj uświadomiłam sobie co przez ostatni miesiąc się ze mną stało... Gdyby nie make-up, .... Schudłam... i to sporo...
- Aż tak źle jest ? . Kotek... bo wiesz... Lucas ma się dzisiaj oświadczyć Elzie...
- Nie, jest okk. O której mam być gotowa ? - zapytałam udając że wszystko jest wporządku.
- O 18 się zaczyna.
- okk.
.....
Impreza odbywała się w klubie Lucasa. Przed wyjściem wzięłam trochę mojego ulubionego środka odurzającego... A na imprezie piłam alkohol... no i ... Wybuchowa mieszanka... Do tej pory mój organizm był odporny.. Ale teraz nie wytrzymał...
film mi się urwał....
~
Obudziłam się w pokoju moim i Sylviana... Z salonu dochodziły niewyraźne głosy... Wstałam i postanowiłam zobaczyć kto nas odwiedził. Strasznie kręciło mi się w głowie...
"-Mam nadzieję że nic jej nie będzie...
- Haha... Stary nie rozkminiam Cię... Najpierw rujnujesz jej życie. Porywasz ją..
- Nie porywam. Ona uciekła ze mną dobrowolnie.!
- No dobra.. Chcąc zemścić się na jej bracie zabijasz jej rodziców... którzy zginęli niby przez awarię samolotu, później uciekasz z nią, sprawiasz że staje się największą, najlepszą, królową imprez. Ćpa, pije... Bratu wciskasz kit, że ona go nie chce znać pisząc z jej telefonu. Jej wmawiasz że jej telefon został w jej dawnym domu... Wysyłasz do Zayn'a wasze... khmm... no dosyć jednoznaczne zdjęcia, takie na których ona wciąga... proszki, pije. W ciągu miesiąca zrobiłeś z niej... z grzecznej i pilnej dziewczyny cholerną ćpunkę !. A teraz martwisz się co z nią będzie..? Nie rozumiem cię Sylvian !
- Lucas... Jesteś moim przyjacielem... A ja .. naprawdę się w niej zakochałem... I uświadomiłem sobie.. Jak bardzo ją krzywdzę ... Gdyby ona się dowiedziała o tym że... Zapłaciłem mechanikowi żeby pogrzebał przy samolocie jej rodziców... że oni zginęli przeze mnie... Teraz że nią posługiwałem się tylko po to aby zemścić się na Zaynie... Ona nie chciała by mnie znać..."
W tym momencie poczułam że robi mi się słabo... Zerwałam się jednak ile sił w nogach... I zaczęłam biec.
Usłyszałam za sobą:
- Pezz... Kochanie.. Błagam... Wybacz mi. ! To nie tak miało być ! ... Kocham Cię !
- Po prostu weź spierdalaj ! . Zjebałeś moje życie ! ... Kurwa... Nienawidzę Cię rozumiesz ?! Pacz co ze mną zrobiłeś ! Jak ja wyglądam ?! Dumny jesteś z siebie ?! ... - Odwróciłam się i spoliczkowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam...I poczułam że tracę grunt pod nogami....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na dzisiaj koniec ! . Tak wiem Aga... nie mogłaś się już doczekać ! . Mam nadzieję że nie zawiodłaś się ;* . Starałam się xD. Hmm... no cóż ciąg dalszy nastąpi. :* . Pisać co sądzicie ! <3 Koffam Cię ! <3 ;3 . Oooo juuu end aaaaj ! <3
sobota, 19 kwietnia 2014
sobota, 12 kwietnia 2014
#Pezz_2
No siemka ;* A więc łapajcie 2 część imaginu o Pezz.... <3 . ;* . Mam nadzieję że się spodoba. :* .
Hugo vs Niall. Który zdobędzie serce pięknej Pezz. ??
- To do zobaczenia jutro. Pezz, Hugo i Niall. O 8;00 pamiętajcie - powiedziała Pani Shreidann.
- Do widzenia. - odpowiedziałam.
Wychodziłam z sali w 'eskorcie' Hug'a i Niall'a... Dziwnie się czułam.
Wyszliśmy przed budynek szkoły kiedy zobaczyłam ze mój braciszek po mnie przyjechał...
- To... Papapa chłopaki - puściłam im uwodzicielskie spojrzenie i już miałam odchodzić gdy Niall szepnął mi do ucha:
- To o 19;30 przyjadę po Cb.
- Okkej.- powiedziałam zbliżając się już do samochodu Zayn'a (20 lat ), z tyłu siedział mój drug brat Marcell. ( 18 lat ).
- Hej Skarbie.- przywitał mnie Zayn. < Zayn miał na nazwisko Malik, my Keys, ponieważ mieliśmy innych ojców...>
- Hej Pezz.- powiedział Marcell.
- Heej braciszki. - powiedziałam i dałam im po buziaku w policzek. Pomimo że była pomiędzy nami minimalna różnica wieku troszczyli się o mnie jak o malutką dziewczynkę.
- Gdzie jedziesz ? Do domu ? Ja muszę jechać do firmy jeszcze, a Marcell idzie na mecz.
- Hmm... no tak do domu... - powiedziałam.
- Aaa... jeszcze jedno wybierasz się gdzieś wieczorem czy jesteś wolna ? - zapytał Zayn.
- Wychodzę.. A co ?
-Nie to nic...
Jechaliśmy jakieś 10 minut i dojechaliśmy na miejsce. Marcell jeszcze szybko wbiegł do naszego domu po torbę na mecz, i uciekał.
Pożegnałam się z nimi i poszłam zjeść obiad... Odrobić pracę domową i popływać chwilkę w basenie.
Później szykowałam się na spotkanie z przystojniakiem.. i analizowałam zachowanie Hug'a . Był uroczy, taki zazdrosny, ale tak samo Niall. Kochane to było...
O 19;30 usłyszałam głos Zayn'a :
- Księżniczko... Chyba ktoś po Ciebie... Umówiłaś się z Horanem ? - zapytał ze zdziwieniem .
- No tak... A dlaczego pytasz ?
- Bo to mój dosyć dobry znajomy...
- Aha... Chodzi do mojej szkoły .....
- A no tak , mówił że będzie się przenosił. Pogadamy jak wrócisz. Tylko pamiętaj ! Masz być grzeczna, a gdyby coś Ci zrobił to nie ręczę za siebie !.
- Masz coś na myśli ?
- Nie no coś Ty. Gdybym miał to bym Ci nie pozwolił iść z nim na randkę...
- Nie nazywałabym tego randką...
- No dobra nie wnikam leć już papapapa. Miłej zabawy życzę. - Cmoknął mnie Zayn dodając :
- Wyglądasz jak zawsze cudownie.
Posłałam mu tylko uroczy uśmiech. Uwielbiałam moich braci ! . Oni zawsze byli tacy troskliwi. Opiekowali się mną bo rodzice bardzo często bywali w delegacjach itp.
Gdy wyszłam z domu z samochodu wysiadł Niall, przywitał się ze mną całusem w policzek i powiedział :
- Wyglądasz prze ślicznie Pezz. - miał taki cudny błysk w oku....
- Dziękuję bardzo. Ty też niczego sobie przystojniaku. - posłałam mu uśmiech ukazując równe białe zęby.
Otworzył mi drzwi, wsiadł i ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się po ok. 15 minutach przy parkingu.
- To co ruszamy ?- zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście. - wziął koszyk piknikowy i ruszyliśmy w stronę plaży, a później szliśmy pustym brzegiem... Szum fal był taki cudowny, w pewnym momencie zobaczyłam dużo światełek..
- Chyba nie jesteśmy tu sami.. - powiedziałam a wtedy Niall :
- pozwolisz że założę Ci tę opaskę na oczy ? Proszę.
- No... dobrze. - powiedziałam zszokowana i niepewna .
Szłam trzymając go za rękę. Po chwili mnie puścił i poprosił żebym chwileczkę poczekała... I na jego znak ściągnęła opaskę.
Po chwili...
- Już możesz. - ściągnęłam chustkę z oczu i aż mnie zatkało. Ujrzałam rozłożony koc, na piasku. W około niego dużo lampek które cudowanie oświecały to miejsce.... A na kocu sporo pięknie przygotowanego jedzenia i szampan....
- I jak podoba się ?
- Ty... ty to wszystko sam przygotowałeś ? - zapytałam w końcu po chwili milczenia.
- No... powiedzmy. Ale jak podoba się ?
- No jasne.!
- To zapraszam. - usiedliśmy, nalał do kieliszków szampana.
Piliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy. I ten..czas jakoś tak dziwnie szybko mijał.
Wstaliśmy rozprostować 'kości' i tak szliśmy czując na stopach lekkie fale morza, gdy nagle zatrzymaliśmy się i zbliżyliśmy usta... A później je połączyliśmy i zaczęliśmy się całować. Niall na chwilę przestał i spojrzał mi prosto w oczy, już miał powtórzyć tamtą czynność gdy rozległ się dźwięk jego telefonu...
-Słucham ? . Oooo no cześć... no kope lat. W ...sensie że... No tak. Oczywiście. Jasne stary, i sorry że tak długo...- Słyszałam tylko kawałki rozmowy...
-Hmm... Pezz... Nie wiedziałem że Zayn to Twój brat...
- Aaa... Zayn ... no tak. A co ? - zapytałam zdziwiona że po rozmowie z kimś mówi o moim bracie...
- Bo dzwonił do Ciebie ale nie odbierałaś,więc zadzwonił do mnie. Martwi się o Ciebie, bo wiesz już o kurcze ! Już po północy i to sporo...
- Uuuups... No to nieźle... Mój kochany troskliwy braciszek... To ja muszę wracać. - odparłam i powróciłam do mojej "surowości" . Myślał że tym wieczorem mnie tak udobrucha, owinie sobie w okół palca... grubo się mylił.
- Odwiozę Cię... - powiedział.
- Przecież piłeś...
- Ale nie dużo. Nie mam wielu promili i mogę jechać samochodem. Zaufaj mi. - powiedział.
- No okk.
- Gdyby Ci sie coś stało to Zayn by mnie zabił.
-Zapomnijmy że ZAYN jest moim bratem dobrze ?! I nie wkraczajmy w strefy rodzinne jasne ? - powiedziałam surowym tonem. Nie chciałam mieć jakiś specjalnych względów tylko przez wpływowych rodziców i braci ;x.
- No okkej. Zapomnij że cokolwiek mówiłem...
Po powrocie do domu pobiegłam do siebie. Podłączyłam telefon do ładowarki, i zobaczyłam nie tylko nieodebrane połączenia od Zayn'a ale także... sms-a od Hug'a
- hahahahahha aniołku ? no nieźle... No tak w sumie byłam jedną z nielicznych które na niego nie leciały, i nie "wskoczyłam" mu do łóżka. Obiecałam sobie że tego nie zrobię ! . Nie z nim... Mógł sobie o tym tylko pomarzyć.... Odpisałam:
Poszłam wziąć szybki prysznic i do spania. Następnego dnia o 8 musiałam być na przesłuchaniach do ''Titanica'' .... No cóż... Ciekawiło mnie to jak będzie wyglądać ich 'walka' o główną rolę u mego boku...
** **
Jak zwykle do szkoły zawiózł mnie Zayn. Wczoraj się z nim nie widziałam więc teraz zaczął rozmowę na temat wczorajszego wieczoru...
- Pezz... Mam nadzieję że wczoraj Wam nie przeszkodziłem...I mam nadzieję że do niczego aż tak poważnego między wami i to na pierwszej randce nie doszło ? - zaczął temat z nutką troski w głosie.
- Zay... Zay.. Zay... Za kogo Ty mnie masz braciszku ? ... Nie nie uprawiałam z nim sexu na pierwszej randce jeżeli o to Ci chodzi.... I wiem że trochę przegięłam z czasem ale tak dobrze nam się rozmawiało że nie zauważyliśmy która godzina...
- No okk, rozumiem. I przepraszam ale martwię się o Ciebie. I pamiętaj jeżeli coś by się działo możesz na mnie polegać. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Jasne. Papapa Kocham Cię..- właśnie dojechaliśmy pod szkołę.
Miałam chyba najlepszego brata na świecie.. Przed wejściem do szkoły usłyszałam że ktoś woła moje imię... Był to Hugo.
- No hej.
- No witaj śliczna. Jak tam ?
- W porządku. A u Ciebie ?
- Też. - otworzył mi drzwi i wpuścił przodem do sali teatralnej... Chwycił mnie delikatnie za nadgarstek i obrócił przodem do siebie mówiąc ;
- Pezz... Ja nie wytrzymam... Bardzo , ale to bardzo mi na Tobie zależy! Kiedy to w końcu zrozumiesz ? - Popatrzyłam tylko na niego, on już chciał mnie pocałować...Ale odwróciłam się i poszłam przed siebie. Zobaczyłam uśmiechniętego Niall'a. Musiał widzieć całą sytuację...
**
Zajęcia były spoko... Po za tym że chłopacy ciągle sobie dogadywali...
Nauczyciele ogłosili że możemy wyjść na przerwę i za 10 min. ogłoszą wyniki. Poszłam po coś do picia... A chłopaki ? Nie wiem.. dopiero jak wracałam usłyszałam coś co wyprowadziło mnie z równowagi...
-Weź odwal się od niej co ?! . Ona jest moja i uświadom to sobie.. Jesteś tu nowy i co myślisz, że masz u niej jakieś szanse ? ... Haahha grubo się mylisz Panie Horan !.- powiedział poirytowany Hugo.
- Tsaa... Ojj Hugo, Hugo.. Trzeba było widzieć Nas wczoraj wieczorem... Na plaży.. Tylko Ja i ONA ! .- nie zdążył dokończyć bo wpadłam do środka jak burza...
-Po pierwsze nie jestem żadnego z Was ! Nie jestem niczyją własnością ! Rozumiecie ?! Jak nie to wasz problem.... Hugo skąd Ci się wziął pomysł że jestem twoja a Niall nie ma u mnie szans ?! I ty Niall też j... Mógłbyś nie chwalić się tym co wczoraj pomiędzy nami zaszło... Teraz już żaden z Was nie ma u mnie szans ! I radzę to sobie zapamiętać... - odwróciłam się na pięcie i wyszłam...
Powiedziałam nauczycielom że źle się czuję i wróciłam do domu... Wieczorem postanowiłam pobiegać.Jednak...Za rogiem mojego ogrodzenia mocno się z kimś zderzyłam... Tak że aż upadłam...
- O Matko ! Najmocniej Cię przepraszam ! . Niezdara ze mnie...- powiedział nieznajomy, a jednak przyjemny męski głos.
- Auć... No mógłbyś uważać...- powiedziałam łapiąc się dłoni którą mi podał abym wstała...
- Jeszcze raz przepraszam... Jestem Sylvian.
- A ja Pezz.
- Miło mi. Tak mi głupio.. Nic Ci nie jest ? Może zawiozę Cię do szpitala...?- powiedział troskliwym głosem.
- Nie spoko. Jest okkej. Skończy się na kilku siniakach najwyżej.
- Muszę zaprosić Cię za to na... Może na ciastko ?
- Hmm... Zazwyczaj nie chodzę nigdzie z nieznajomymi...
- No proszę . I już nie jestem nieznajomym . Możemy pobiec razem, bo widzę że miałaś zamiar biegać.. Tylko ja niezdara przeszkodziłem Ci.... Opowiem Ci coś o sobie co Ty na to ? - był uroczo przekonujący. Dopiero teraz zauważyłam że niezła z niego duffa ;* Megga przystojniak ! .
- No okk. Ale tylko pół godziny...
Świetnie się z nim rozmawiało.... Był taki czarujący.. Ten jego uśmiech ! . Nie skończyło się po pół godzinie.. a po dwóch i pół. Tak się zagadaliśmy... Później podałam mu swój numer i umówiliśmy się na biegi następnego dnia.
Leżąc już w łóżku przypomniałam sobie jego słowa:
- A więc jak już wiesz jestem Sylvian. Mam 18 lat. Przeprowadziłem się tu jakieś dwa miesiące temu. Nie mam dziewczyny.- powiedział i puścił do mnie oczko ;3 .- No to teraz Twoja kolej ślicznotko.
- Hmm. Imienia mówić Ci nie muszę . Mam 17 lat. Mieszkam tu od dosyć dawna.
- A co z drugą połówką ?
- Nie nie mam chłopaka. Dzisiaj dwóch kandydatów staranowało swoją szansę...
- Hmm... No okkej. To teraz może co lubisz robić ? .. - ITD.
Świetnie nam się rozmawiało. O wszystkim... i o niczym. Był uroczy.... Znałam go dopiero kilka godzin... Ale zdążył mnie już chyba oczarować. Jeszcze dżentelmen... Odprowadził mnie później pod bramę.
~ ~ ~
Na tym jednym spotkaniu się nie skończyło... Biegaliśmy codziennie . Jeżeli chodzi o Hug'a i Niall'a to.. zaczęłam ich ignorować. Nie chcieli dać sobie spokoju... I pewnego razu... zwierzyłam się z tym Sylvianowi.
- Pezz skarbie... Może ja przyjdę po Ciebie jutro do szkoły ? Co Ty na to ?
- A będziesz miał czas ? Nie będzie to problem ?
- Nie no coś Ty. Dla Ciebie kochana wszystko- powiedział i pocałował mnie ... w policzek.- No wiesz to tak po przyjacielsku.- puścił do mnie oko.
Następnego dnia... Jak nie Niall to Hugo chcieli ze mną porozmawiać. Miałam ich już kompletnie dosyć.
- Pezz. No proszę porozmawiaj chociaż chwilkę ze mną...- usłyszałam głos Niall'a . Wychodziłam właśnie ze szkoły...
- Nie. Niall śpieszę się. - odpowiedziałam... I zobaczyłam Sylviana. Uśmiechał się do mnie. Podbiegłam do niego i przywitałam się.. Tak żeby i Niall i Hugo to widzieli. Dałam mu... namiętnego całusa w usta . Nie mogłam się powstrzymać. Chciałam żeby.... żeby dali mi spokój, zrozumieli że stracili swoją szansę.
Niespodziewanie Niall podbiegł do Nas i powiedział:
- Pezz wiesz kto to jest ?!.
- No jasne. Sylvian to mój chłopak. Rozumiesz ?! C-H-Ł-O-P-A-K! M-Ó-J !
- Żartujesz sobie ? Pezz ty nie znasz tego człowieka...
- Hahaha... Że niby ja go nie znam ?! No chyba sobie żartujesz.... Weź spieprzaj. Odwal się od mojego życia. Od Nas. Mnie i Sylviana. ! Zrozumiałeś ?!
- Proszę Pezz ! Porozmawiaj ze mną chwilkę na osobności...
- Nie słyszałeś ?. Moja dziewczyna powiedziała że nie chce z Tobą rozmawiać, i żebyś odwalił się od niej, od NAS. Ona ma mnie, ja mam ją... A ty nie masz teraz u niej czego szukać. Jest zajęta. I uświadom sobie to w końcu.
- Sylvian nie to Ty posłuchaj ! . Ona nie wie kim jesteś. Lepiej ją zostaw.
- A Ty niby wiesz ? Skąd ?! Znamy się ?!.
Powiedział, wziął mnie za rękę i poszliśmy...
- Ale koleś ma tupet... Jeszcze... udawał że niby się znacie.. Haha ciekawe skąd ?
- No właśnie kochanie... Nie mam pojęcia... I chodź za mną...
Szliśmy, aż dotarliśmy na śliczną zieloną łąkę. Usiedliśmy na jej środku... I On popatrzył mi prosto w oczy po czym rzekł :
- Wiesz... Czy została byś moją dziewczyną ? - powiedział a jego oczy aż się świeciły <3.
Roześmiałam się po czym pocałowałam go aż do utraty tchu.
- Ohh. Czyli to oznacza że się zgadzasz ?
- A jak myślisz kochanie ?
- Chcę to usłyszeć.
- Zgadzam się !
- Boże... Jak ja Cię kocham ! . Już od wtedy kiedy się zderzyliśmy.... Miłość od pierwszego wejrzenia... Wierzysz w coś takiego ?
- Hahaha... Chyba już tak... Chociaż... Najpierw Cię nienawidziłam... Więc do mnie bardziej pasuje " Od nienawiści do miłości !"
- Hahahaha Kocham Cię Pezz. !
~
Tego dnia... Wracałam ze spaceru po szkole. (Byłam z Sylvianem) . Wchodząc do domu... Dało się wyczuć panujące napięcie....Dziwnie się poczułam... Bardzo nieswojo ...
- O Pezz... Jesteś w końcu...- powiedział Zayn wypuszczając z objęć Perrie.( swoją narzeczoną )
- Stało się coś ? Wyglądacie jak by ktoś co najmniej nie żył...
- Lepiej usiądź...
- Boże Zayn mów ! . Mów co się stało !
On jednak zamiast tego rozpłakał się... Popatrzyłam na Marcella... On również płakał... Tak jak Perrie stojąca obok Zay'a....
- Zayn ! Co jest ?! Słyszysz ?! Co się stało !? Może mi ktoś to wyjaśnić ?! .
I wtedy mój wzrok padł.. Na telewizor.... Z którego... usłyszałam słowa :
" Słynny Mark Keys i jego żona nie żyją... Ich samolot rozbił się na...." Dalej nie słuchałam.. Po prostu wybuchnęłam śmiechem. Popatrzyłam na nich... I śmiałam się.
- Serio wy w to wierzycie ?! . Hahahaha... Nie no zabawne to jest. Ohh te media... Zayn trzeba do nich zadzwonić, kazać wszystko wyjaśnić. Mają sprostować to i powiedzieć że przepraszają...-
Gadałam jak opętana... Zayn podszedł do mnie... I objął mocnym ramieniem...
- Pezz... Tak mi przykro...
- Zayn ! Kurwa ogarnij się ! Słyszysz ?! Co ty odwalasz ?! .
Zay wytarł łzy spływające ciurkiem po moim policzku....
Nie mam pojęcia ile trwało to jak stałam wtulona w jego ramiona... w których czułam się tak bezpiecznie....
W końcu jednak wyrwałam się z jego uścisku... I wybiegłam z domu... Biegnąc, wykręciłam ledwie widząc przez łzy numer Sylviana...
Nie musiałam tłumaczyć mu co się stało... Powiedział że spotkamy się na drodze prowadzącej na naszą łąkę.
Gdy go ujrzałam... wbiłam się w jego ramiona... Nie musiał nic mówić... Wystarczyło to że był. Jego obecność sprawiała że czułam się bezpieczniej... Siedzieliśmy tam tak długo aż zrobiło się już strasznie ciemno.... Wróciłam do domu ok 2 nad ranem. Sylvian oczywiście mnie odprowadził... Pożegnałam się z nim... I pobiegłam do siebie...
- Pezz ?! - usłyszałam zdenerwowany głos Zayn'a....
- Boże dziewczyno ! . Wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem ?! . Chodź tu do mnie...- w sumie... to on podszedł do mnie i mnie przytulił.
Tej nocy kompletnie nie spałam... Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Gdy szłam do łazienki usłyszałam tylko :
- Tak tato... Ale na pewno w niczym nie potrzebujesz pomocy..? Serio wszystko załatwisz..? ... Tak wiem... Musze być twardy dla nich.. Dla Pezz i Marcell'a... Dobra.. Do jutra... Idę teraz do Marcell'a. Dziękuję tato... Jest to chyba najgorszy dzień w moim życiu...Pa.
Podbiegłam do niego... I przytuliłam go. Później poszłam do łazienki... I tak dni jakoś mijały... Do pogrzebu rodziców. Biologiczny ojciec Zay'a obiecał że się wszystkim zajmie...
Dzień przed pogrzebem spotkałam się z Sylvianem...
- Potrzebuję odskoczni od tego wszystkiego... Ja mam dość...
- Kochanie... Mam rozwiązanie... - opowiedział mi plan... Był bardzo przekonujący.... W końcu się zgodziłam... Plan był następujący... Po pogrzebie.. mieliśmy razem zniknąć. Zacząć nowe lepsze życie... Chciałam o wszystkim zapomnieć.. O niczym bardziej nie marzyłam jak o odskoczni.. Dlatego gdy wtedy poczęstował mnie " tym co miało dać mi ukojenie", wzięłam wszystko... Przed pogrzebem również miałam to zażyć... To miało zmniejszyć mój ból, uspokoić mnie... I właśnie tak było...
Jeżeli chodzi o pogrzeb nie mam pojęcia co się działo... Pamiętam tylko.. Tłumy ludzi, wszyscy na czarno.. Ja byłam wtedy w czarnej sukience, czarnych szpilkach....
Po pogrzebie.. gdy wszyscy już poszli a przy grobie zostałam tylko ja i moi najbliżsi Zay rzekł:
- Musimy iść... Przyjedziemy tu później... Musimy iść do wszystkich którzy jeszcze zostali na kolację po pogrzebową...
- Idźcie sami... Proszę... Ja zaraz dołączę. Naprawdę. Musze tu chwilkę zostać ... Sama.- dokończyłam widząc że Zayn chciał coś powiedzieć.
- Ale na pewno ? Może zostanę z Tobą ?- powiedział Marcell... który ledwie się trzymał.. Próbował być jednak dzielny. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Kocham Cię Marcell... Jesteś moim kochanym braciszkiem.- wyszeptałam mu na ucho...
Następnie podeszłam do Zayna i zrobiłam to samo...
- I panu panie Malik również dziękuję... Nie wiem co by było gdyby nie pan...
- Nie musisz mi dziękować. Wasi rodzice to byli moi przyjaciele... To był mój obowiązek.
- Mimo to dziękuję.. I do zobaczenia. Idźcie już. Zobaczymy się niedługo... - Uścisnęłam ich jeszcze raz... I patrzyłam jak niepewnie odchodzą... I płakałam.. Gdy już zniknęli poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk. Obróciłam się i ujrzałam ubranego na czarno Horana...
- Przykro mi...
- Mi również... Przyjmuję kondolencję ale teraz chciałabym zostać sama.
- Dobrze... To.. Do zobaczenia.- powiedział smutno...
- Pa.
Gdy już zniknął zapaliłam znicz na grobie rodziców i poszłam w umówione miejsce gdzie miał czekać Sylvian z moimi rzeczami, które spakowałam w nocy i wyrzuciłam pod moje okno , skąd miał je zabrać i wziąć na naszą wyprawę życia...
Subskrybuj:
Posty (Atom)