wtorek, 20 stycznia 2015

Odnowienie.

Dojrzałam do podjęcia decyzji o reaktywacji i odnowieniu bloga. W związku z tym wprowadzam kilka zmian. Zaczynam także pisać nowe opowiadania. :)

sobota, 19 kwietnia 2014

#Pezz_3

No Hejooo ;* .  Dziękuję moim stałym czytelnikom, za to że mam dla kogo pisać i że poświęcacie swój wolny czas na czytanie... spisów mojej wyobraźni ;3 :* . Mam nadzieję, że imaginy się podobają  ;3 . Tą część dedykuję Adzeee :3 . Aga tak to dla Ciebie. <3 . Kocham Cię <3 Hahaha... Tsaa... jesteś najwierniejszą czytelniczką :D . Motywujesz mnie do dalszego pisania ;3 . ooo juuu endd ajjj <3
~
A więc... Hugo i Niall stracili swoją szansę... Pojawił się nowy chłopak... który może mieć bardzo negatywny wpływ na Pezz.... No to jak będzie ? . Co teraz będzie z Pezz... Te straszne wydarzenia i przeżycia strasznie odbiją się na niej ? Czytajcie a dowiecie się ! <3
~
..................................................................................................................................................................
Sylvian siedział na swoim ścigaczu. Przywitał się ze mną i zapytał czy jestem gotowa na... podróż życia. Byłam... a bynajmniej tak mi się wydawało. Szybko założyłam legginsy i podwinęłam sukienkę zakładając na nią skórzaną kurtkę, a na głowę kask. Wsiadłam na motor i ruszyliśmy... W tej chwili zamykałam pewien rozdział w moim życiu, rozpoczynałam życie u boku mojego.. hmm... no cóż ukochanego. Jechaliśmy całą noc, robiąc kilka postoi. Gdy zaczynało świtać, podjechaliśmy pod  całkiem niezły pięciu gwiazdkowy hotel. Sylvek zaprowadził mnie do naszego pokoju, położyłam moją małą torbę na łóżku i poszłam wziąć prysznic. Czułam że lekko się chwieję.... Poślizgnęłam się i nie wiem co  było dalej... Obudziłam się... jakiś czas później na łóżku obok Sylviana. Leżałam w jego objęciach... Nawet nie wiem co się stało...
- O kochanie... Nie śpisz już ?
- Nie.. Co się stało ? - zapytałam lekko zdezorientowana orientując się że leżę bez ubrania....
- A co się miało stać ? Nic nie pamiętasz ? Na prawdę ?
- Nie... Yyyy... a co mam pamiętać ?! Sylvian co się między nami wydarzyło ?
- Ohh kochanie... Nie zadawaj głupich pytań. Za chwilkę wstajemy. Dzisiaj jesteśmy zaproszeni do Lucasa na imprezę.
- Na imprezę ?
- Tak kotku.
Cały czas... wszystko miało dla mnie strasznie niewyraźny zarys.
- Kochanie.. chcesz ?
- Co to ? - zapytałam wstając chwiejnym krokiem.
- To co bierzesz od kilku dni. To co daje Ci uspokojenie. Weź pomoże Ci. Będziesz lepiej się czuła kochanie .- Wzięłam...
Ubrałam się. Później zeszliśmy na śniadanie, następnie położyłam się... byłam zmęczona.
Wstałam ok. 18. Zaczęłam się szykować do Lucasa. Dzisiaj miałam poznać przyjaciół Sylviana. Lucasa już kiedyś poznałam. Spoko chłopak. I przystojny... Miał dziewczynę która miała na imię Elza.
Po ok. dwóch godzinach wyglądałam " TAK".
Na imprezie było spoko. Dużo ludzi... Nikt mnie nie znał.. Ja nikogo nie znałam. Wszystko było idealnie... Impreza była "kulturalna" jeżeli można w ten sposób nazwać imprezę. Wszyscy świetnie się bawili... Ja jednak... no tak było fajnie już o tym wspominałam.. Ale... mi chciało się płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić.. Chciałam przytulić się do.. Mamy ? . Tak. Właśnie do niej....  Albo.. Chciałam pogadać z Zaynem.. Ale nie miałam na to odwagi. Uciekłam od niego...
 Z zamyśleń wyrwał mnie głos Sylviana.
- Kochanie.. Może pojedziemy już co ? . Nie najlepiej wyglądasz... źle się czujesz ? ... To chyba jednak był głupi pomysł z tą imprezą..
- Nie ok.. Jak chcesz zostań jeszcze.. Ja wrócę...
- Ja wracam z Tobą. I bez Ciebie się nigdzie nie ruszam. Kocham Cię wiesz ? - mówił patrząc mi w oczy.. Był taki cudowny... Taki wiarygodny...
Następnego dnia z hotelu przenieśliśmy się do mini apartamentowca. I tak żyliśmy sobie spokojnie przez ok 3 dni.... Jeżeli tak można to nazwać... Psychicznie byłam "połamana"....
- Pezz... tak nie można żyć... Co mam zrobić żebyś była szczęśliwa ? .
- Zabrać mnie na imprezę. Tylko taką prawdziwą... Alkohol, hera, koka , .... Na prawdę weź mnie na imprezę. To wystarczy...- powiedziałam zdecydowanie.
- Pezz... Mówisz serio ? - zapytał bardzo zdziwiony.
- Jak najbardziej ! . Tego mi brakuje... Szaleństwa.
- No dobra.... Takiego szaleństwa jakie będzie dzisiaj nie zapomnisz do końca życia !
Wyszedł i wrócił po 10 min.
- Bądź gotowa na 22 - powiedział zadowolony.
- Jasne skarbie. - odpowiedziałam próbując się uśmiechnąć.
O 22 dotarliśmy na małą plażę gdzie było mnóstwo światełek, gdy podchodziło się bliżej dopiero widać było spore tłumy ludzi. Wszyscy bawili się na max-a. Ja też miałam taki zamiar ! . W końcu po to przyjechałam...
- Ejj... Sylvian.. Zanim zabawimy się na maxa... Chodź ze mną na spacer ... Okk ?
- Jasne kochanie dla ciebie wszystko. !
Szliśmy wzdłuż plaży... Oddalając się coraz bardziej od tłumów, nieźle się zabawiających.
- Chciałam z Tobą porozmawiać...
-  Kotek.. mam się bać ? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
- Ja tylko... Chciałabym dowiedzieć się coś więcej o Tobie. Ty wiesz o mnie wszystko. Znasz moje problemy... Znasz moją rodzinę.... A ja o Tobie nie wiem w sumie nic...
- Kochanie... Bo wiesz... to dla mnie bardzo trudne... No ale... skoro chcesz wiedzieć....
Wziął głęboki oddech, usiedliśmy na piasku tak że fale odbijały się od naszych stóp.Objął mnie i zaczął opowiadać..
- Pewien dzień..  Rozpieprzył moje życie... Było to 4 lat temu... Mój najwspanialszy brat.... Jack. Był moim autorytetem... On miał wtedy 16 lat. On i jego najlepsi przyjaciele... Wybrali się na przejażdżkę motorową. Moja siostra ( wtedy 15 lat ) była zabujana w jednym z nich ... i uparła się że pojedzie z nimi. Dziewczyna mojego brata nie mogła wtedy jechać bo coś jej wypadło... Pojechali o 17;30... Wtedy widziałem ich ostatni raz. Widziałem jak siostra i brat jadą razem na jego motorze, a tamci chłopcy razem... Ja nie mogłem jechać z nimi bo jak to stwierdzili rodzice " byłem za młody" Ale Jack obiecał że następnym razem mnie zabierze na męską wyprawę... Nie zdążył...
Ok 22;00 zacząłem się martwić... Rodzice zresztą też . Słyszałem tylko z dołu krzyki ojca:
- " Jak smarkacz tylko wróci to zobaczy. Dostanie taką karę że odechce mu się tak długich wycieczek... Czy on jest głupi ?! Przecież jest z nim Ellie. ! ."
Niedługo potem usłyszałem dzwonek do drzwi... Zbiegłem na schody myśląc że to Jack.. ale to byli jego kumple... Wyglądali strasznie...
- Gdzie Jack i Ellie ?- usłyszałem przerażony głos mamy.
- Przykro nam... - powiedział jeden z nich...
- Ale...- Zobaczyłem jak mama upada...
- Nie zdążyliśmy... Oni jechali przodem... Nie wyrobili na jednym ze stromych zakrętów... Wbili się w skałę.. Gdy zeskoczyłem z motoru.. I biegłem do nich.. nastąpił wybuch... Ich motor wybuchł.. Nie  było szans... Nie było szans...- wszyscy płakali łącznie ze mną...
-O Mój Boże...- powiedziałam przerażona...
- Pamiętam jak podbiegłem do nich i wykrzyczałem im w twarz że kiedyś ich zniszczę.. że pożałują tego że nie zapobiegli tej sytuacji...  Później pogrzeb.. żałoba... Najbardziej zabolało to jak dowiedziałem się że po roku dziewczyna Jacka chodzi z jednym z tych niby kumpli mojego brata. Słyszałem jak przyszli.. i powiedzieli o tym moim rodzicom... Rodzice powiedzieli że dają im błogosławieństwo i że Jack pewnie jest szczęśliwy i mają nadzieję że im się uda... A ja wtedy postanowiłem.. że pomszczę śmierć brata i siostry... To że ten łajdak zabrał dziewczynę Jack'owi, zabrał też nadzieję mojej siostrze na to że kiedyś będą razem. Ona tak go kochała... Słyszałem jak rozmawiała o nim, o tym co do niego czuje ze swoimi przyjaciółkami.. Mama i tata po śmierci dwójki dzieci... stali się inni. Nie dało się już z nimi rozmawiać normalnie.. Ja zeszedłem na drugi plan.. Mieli mnie gdzieś...
- Ale przecież ona już nie żyła... I Jack też...  Dlaczego chciałeś się zemścić ?
- Chcę nadal... To mną zawładnęło... Pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego....
- Błagam powiedz.. że nie zrobisz nic głupiego. Sylvian ja nie chcę Cię stracić rozumiesz ?! . Kocham Cię ! .
- Pezz... Nie zrobię nic. Już nic nie zrobię. Czuję już ulgę....Ale i żal do samego siebie... Kocham Cię najbardziej na świecie.! Jesteś jedyną osobą która sprawia że naprawdę się uśmiecham. Że pragnę czegoś więcej niż zemsty....
Zatonęliśmy wtedy w długim pocałunku... Wracaliśmy trzymając się za ręce. Uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham ! .
- No Pezz pora się zabawić ! .
- Oczywiście kochanie. ! Tak na max-a !
I w sumie.. niewiele więcej pamiętam z  tamtego wieczoru. Wiem że nieźle poszalałam..
Imprezy stały się stałą częścią naszego życia. Prawie codziennie imprezowaliśmy. Po miesiącu stałam się " najlepszą, i największą imprezowiczką wszech czasów." Nazywali mnie Królową Balów. Hahaha... Często występowałam śpiewając na scenie. Zawsze świetnie się bawiłam. Inni zresztą też. Czułam że w końcu zaczynam żyć !  Wszyscy mnie lubili. Sylvian mnie kochał... Czego chcieć więcej ? Miałam cudowne życie, mały apartamentowiec....
~
- Pezz, Lucas zaprasza nas na dzisiejszy wieczór. - krzyknął Sylvian wchodząc do kuchni.
- Hmm... Nie czuję się najlepiej no ale okk. - naprawdę... Nie najlepiej się czułam...  Dzisiaj uświadomiłam sobie co przez ostatni miesiąc się ze mną stało... Gdyby nie make-up, .... Schudłam... i to sporo...
- Aż tak źle jest ? . Kotek... bo wiesz... Lucas ma się dzisiaj oświadczyć Elzie...
- Nie, jest okk. O której mam być gotowa ? - zapytałam udając że wszystko jest wporządku.
- O 18 się zaczyna.
- okk.
.....
Impreza odbywała się w klubie Lucasa. Przed wyjściem wzięłam trochę mojego ulubionego środka odurzającego... A na imprezie piłam alkohol... no i ... Wybuchowa mieszanka... Do tej pory mój organizm był odporny.. Ale teraz nie wytrzymał...
film mi się urwał....
~
Obudziłam się w pokoju moim i Sylviana... Z salonu dochodziły niewyraźne głosy... Wstałam i postanowiłam zobaczyć kto nas odwiedził. Strasznie kręciło mi się w głowie...
"-Mam nadzieję że nic jej nie będzie...
- Haha... Stary nie rozkminiam Cię... Najpierw rujnujesz jej życie. Porywasz ją..
- Nie porywam. Ona uciekła ze mną dobrowolnie.!
- No dobra.. Chcąc zemścić się na jej bracie zabijasz jej rodziców... którzy zginęli niby przez awarię samolotu, później uciekasz z nią, sprawiasz że staje się największą, najlepszą, królową imprez. Ćpa, pije... Bratu wciskasz kit, że ona go nie chce znać pisząc z jej telefonu. Jej wmawiasz że jej telefon został w jej dawnym domu...  Wysyłasz do Zayn'a wasze... khmm... no dosyć jednoznaczne zdjęcia, takie na których ona wciąga... proszki, pije. W ciągu miesiąca zrobiłeś z niej... z grzecznej i pilnej dziewczyny cholerną ćpunkę !. A teraz martwisz się co z nią będzie..? Nie rozumiem cię Sylvian !
- Lucas... Jesteś moim przyjacielem... A ja .. naprawdę się w niej zakochałem... I uświadomiłem sobie.. Jak bardzo ją krzywdzę ... Gdyby ona się dowiedziała o tym że... Zapłaciłem mechanikowi żeby pogrzebał przy samolocie jej rodziców... że oni zginęli przeze mnie... Teraz że nią posługiwałem się tylko po to aby zemścić się na Zaynie... Ona nie chciała by mnie znać..."
W tym momencie poczułam że robi mi się słabo... Zerwałam się jednak ile sił w nogach... I zaczęłam biec.
Usłyszałam za sobą:
- Pezz... Kochanie.. Błagam... Wybacz mi. ! To nie tak miało być ! ... Kocham Cię !
- Po prostu weź spierdalaj ! . Zjebałeś moje życie ! ... Kurwa... Nienawidzę Cię rozumiesz ?! Pacz co ze mną zrobiłeś ! Jak ja wyglądam ?! Dumny jesteś z siebie ?! ... - Odwróciłam się i spoliczkowałam go najmocniej jak tylko potrafiłam...I poczułam że tracę grunt pod nogami....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Na dzisiaj koniec ! . Tak wiem Aga... nie mogłaś się już doczekać ! . Mam nadzieję że nie zawiodłaś się ;* . Starałam się xD. Hmm... no cóż ciąg dalszy nastąpi. :* . Pisać co sądzicie ! <3 Koffam Cię ! <3 ;3 . Oooo juuu end aaaaj ! <3












sobota, 12 kwietnia 2014

#Pezz_2

No siemka ;* A więc łapajcie 2 część imaginu o Pezz.... <3 . ;* . Mam nadzieję że się spodoba. :* .
Hugo vs Niall. Który zdobędzie serce pięknej Pezz. ?? 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- To do zobaczenia jutro. Pezz, Hugo i Niall. O 8;00 pamiętajcie - powiedziała Pani Shreidann.
- Do widzenia. - odpowiedziałam.
Wychodziłam z sali w 'eskorcie' Hug'a i Niall'a... Dziwnie się czułam.
Wyszliśmy przed budynek szkoły kiedy zobaczyłam ze mój braciszek po mnie przyjechał...
- To... Papapa chłopaki - puściłam im uwodzicielskie spojrzenie i już miałam odchodzić gdy Niall szepnął mi do ucha:
- To o 19;30 przyjadę po Cb.
- Okkej.- powiedziałam zbliżając się już do samochodu  Zayn'a (20 lat ), z tyłu siedział mój drug brat  Marcell. ( 18 lat ).
- Hej Skarbie.- przywitał mnie Zayn. < Zayn miał na nazwisko Malik, my Keys, ponieważ mieliśmy innych ojców...>
- Hej Pezz.- powiedział Marcell.
- Heej braciszki. - powiedziałam i dałam im po buziaku w policzek. Pomimo że była pomiędzy nami minimalna różnica wieku troszczyli się o mnie jak o malutką dziewczynkę.
- Gdzie jedziesz ? Do domu ? Ja muszę jechać do firmy jeszcze, a Marcell idzie na mecz.
- Hmm... no tak do domu... - powiedziałam.
- Aaa... jeszcze jedno wybierasz się gdzieś wieczorem czy jesteś wolna ? - zapytał Zayn.
- Wychodzę.. A co ?
-Nie to nic...
Jechaliśmy jakieś 10 minut i dojechaliśmy na miejsce. Marcell jeszcze szybko wbiegł do naszego domu po torbę na mecz, i uciekał.
Pożegnałam się z nimi i poszłam zjeść obiad... Odrobić pracę domową  i popływać chwilkę w basenie.
Później szykowałam się na spotkanie z przystojniakiem.. i analizowałam zachowanie Hug'a . Był uroczy, taki zazdrosny, ale tak samo Niall. Kochane to było...
O 19;30 usłyszałam głos Zayn'a :
- Księżniczko... Chyba ktoś po Ciebie... Umówiłaś się z Horanem ? - zapytał ze zdziwieniem .
- No tak... A dlaczego pytasz ?
- Bo to mój dosyć dobry znajomy...
- Aha... Chodzi do mojej szkoły .....
- A no tak , mówił że będzie się przenosił. Pogadamy jak wrócisz. Tylko pamiętaj ! Masz być grzeczna, a gdyby coś  Ci zrobił to nie ręczę za siebie !.
- Masz coś na myśli ?
- Nie no coś Ty. Gdybym miał to bym Ci nie pozwolił iść z nim na randkę...
- Nie nazywałabym tego randką...
- No dobra nie wnikam leć już papapapa. Miłej zabawy życzę. - Cmoknął mnie Zayn dodając :
- Wyglądasz jak zawsze cudownie.
Posłałam mu tylko uroczy uśmiech. Uwielbiałam moich braci ! . Oni zawsze byli tacy troskliwi. Opiekowali  się mną bo rodzice bardzo często bywali w delegacjach itp.

Gdy wyszłam z domu z samochodu wysiadł Niall, przywitał się ze mną całusem w policzek i powiedział :
- Wyglądasz prze ślicznie Pezz. - miał taki cudny błysk w oku....
- Dziękuję bardzo. Ty też niczego sobie przystojniaku. - posłałam mu uśmiech ukazując równe białe zęby.
Otworzył mi drzwi, wsiadł i ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się po ok. 15 minutach przy parkingu.
- To co ruszamy ?- zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście. - wziął koszyk piknikowy i ruszyliśmy w stronę plaży, a później szliśmy pustym brzegiem... Szum fal był taki cudowny, w pewnym momencie zobaczyłam dużo światełek..
- Chyba nie jesteśmy tu sami.. - powiedziałam a wtedy Niall :
- pozwolisz że założę Ci tę opaskę na oczy ? Proszę.
- No... dobrze. - powiedziałam zszokowana i niepewna .
Szłam trzymając go za rękę. Po chwili mnie puścił i poprosił żebym chwileczkę poczekała... I na jego znak ściągnęła opaskę.
Po chwili...
- Już możesz. - ściągnęłam  chustkę z oczu i aż mnie zatkało. Ujrzałam rozłożony koc, na piasku. W około niego dużo lampek które cudowanie oświecały to miejsce.... A na kocu sporo pięknie przygotowanego jedzenia i szampan....
- I jak podoba się ?
- Ty... ty to wszystko sam przygotowałeś ? - zapytałam w końcu po chwili milczenia.
- No... powiedzmy. Ale jak podoba się ?
- No jasne.!
- To zapraszam. - usiedliśmy, nalał do kieliszków szampana.
Piliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy. I ten..czas jakoś tak dziwnie szybko mijał.
Wstaliśmy rozprostować 'kości' i tak szliśmy czując na stopach lekkie fale morza, gdy nagle zatrzymaliśmy się i zbliżyliśmy usta... A później je połączyliśmy i zaczęliśmy się całować. Niall na chwilę przestał i spojrzał mi prosto w oczy, już miał powtórzyć tamtą czynność gdy rozległ się dźwięk jego telefonu...
-Słucham ? . Oooo no cześć... no kope lat.  W ...sensie że... No tak. Oczywiście. Jasne stary, i sorry że tak długo...- Słyszałam tylko kawałki rozmowy...
-Hmm... Pezz... Nie wiedziałem że Zayn to Twój brat...
- Aaa... Zayn ... no tak. A co ? - zapytałam zdziwiona że po rozmowie z kimś mówi o moim bracie...
- Bo dzwonił do Ciebie ale nie odbierałaś,więc zadzwonił do mnie. Martwi się o Ciebie, bo wiesz już o kurcze ! Już po północy i to sporo...
- Uuuups... No to nieźle... Mój kochany troskliwy braciszek... To ja muszę wracać. - odparłam i powróciłam do mojej "surowości" . Myślał że tym wieczorem mnie tak udobrucha, owinie sobie w okół palca... grubo się mylił.
- Odwiozę Cię... - powiedział.
- Przecież piłeś...
- Ale nie dużo. Nie mam wielu promili i mogę jechać samochodem. Zaufaj mi. - powiedział.
- No okk.
- Gdyby Ci sie coś stało to Zayn by mnie zabił.
-Zapomnijmy że ZAYN jest moim bratem dobrze ?! I nie wkraczajmy w strefy rodzinne jasne ? - powiedziałam surowym tonem. Nie chciałam mieć jakiś specjalnych względów tylko przez  wpływowych rodziców i braci ;x.
- No okkej. Zapomnij że cokolwiek mówiłem...
Po powrocie do domu pobiegłam do siebie. Podłączyłam telefon do ładowarki, i zobaczyłam nie tylko nieodebrane połączenia od Zayn'a ale także... sms-a od Hug'a

 - hahahahahha aniołku ? no nieźle...  No tak w sumie byłam jedną z nielicznych które na niego nie leciały, i nie "wskoczyłam" mu do łóżka. Obiecałam sobie że tego nie zrobię ! . Nie z nim... Mógł sobie o tym tylko pomarzyć.... Odpisałam:

Poszłam wziąć szybki prysznic i do spania. Następnego dnia o 8 musiałam być na przesłuchaniach do ''Titanica'' .... No cóż... Ciekawiło mnie to jak będzie wyglądać ich 'walka' o główną rolę u mego boku...

** **
Jak zwykle do szkoły zawiózł mnie Zayn. Wczoraj się z nim nie widziałam więc teraz zaczął rozmowę na temat wczorajszego wieczoru...
- Pezz... Mam nadzieję że wczoraj Wam nie przeszkodziłem...I mam nadzieję że do niczego aż tak poważnego między wami i to na pierwszej randce nie doszło ?  - zaczął temat z nutką troski w głosie.
- Zay... Zay.. Zay... Za kogo Ty mnie masz braciszku ? ... Nie nie uprawiałam z nim sexu na pierwszej randce jeżeli o to Ci chodzi.... I wiem że trochę przegięłam z czasem ale tak dobrze nam się rozmawiało że nie zauważyliśmy która godzina...
- No okk, rozumiem. I przepraszam ale martwię się o Ciebie. I pamiętaj jeżeli coś by się działo możesz na mnie polegać. - powiedział patrząc mi w oczy.
- Jasne. Papapa Kocham Cię..- właśnie dojechaliśmy pod szkołę.
Miałam chyba najlepszego brata na świecie.. Przed wejściem do szkoły usłyszałam że ktoś woła moje imię... Był to Hugo.
- No hej.
- No witaj śliczna. Jak tam ?
- W porządku. A u Ciebie ?
- Też. - otworzył mi drzwi i wpuścił przodem do sali teatralnej... Chwycił mnie delikatnie za nadgarstek i obrócił przodem do siebie mówiąc ;
- Pezz... Ja nie wytrzymam... Bardzo , ale to bardzo mi na Tobie zależy! Kiedy to w końcu zrozumiesz ? - Popatrzyłam tylko na niego, on już chciał mnie pocałować...Ale odwróciłam się i poszłam przed siebie. Zobaczyłam uśmiechniętego Niall'a. Musiał widzieć całą sytuację...
**
Zajęcia były spoko...  Po za tym że chłopacy ciągle sobie dogadywali...
Nauczyciele ogłosili że możemy wyjść na przerwę i za 10 min. ogłoszą wyniki. Poszłam po coś do picia... A chłopaki ? Nie wiem.. dopiero jak wracałam usłyszałam coś co wyprowadziło mnie z równowagi...
-Weź odwal się od niej co ?! . Ona jest moja i uświadom to sobie.. Jesteś tu nowy i co myślisz, że masz u niej jakieś szanse ? ... Haahha grubo się mylisz Panie Horan !.- powiedział poirytowany Hugo.
- Tsaa... Ojj Hugo, Hugo.. Trzeba było widzieć Nas wczoraj wieczorem... Na plaży.. Tylko Ja i ONA ! .- nie zdążył dokończyć bo wpadłam do środka jak burza...
-Po pierwsze nie jestem żadnego z Was ! Nie jestem niczyją własnością ! Rozumiecie ?! Jak nie to wasz problem.... Hugo skąd Ci się wziął pomysł że jestem twoja a Niall nie ma u mnie szans ?! I ty Niall też j... Mógłbyś nie chwalić się tym co wczoraj pomiędzy nami zaszło... Teraz już żaden z Was nie ma u mnie szans ! I radzę to sobie zapamiętać... - odwróciłam się na pięcie i wyszłam...
Powiedziałam nauczycielom że źle się czuję i wróciłam do domu... Wieczorem postanowiłam pobiegać.Jednak...Za rogiem mojego ogrodzenia mocno się z kimś zderzyłam... Tak że aż upadłam...
- O Matko !  Najmocniej Cię przepraszam ! . Niezdara ze mnie...- powiedział nieznajomy, a jednak przyjemny męski głos.
- Auć... No mógłbyś uważać...- powiedziałam łapiąc się dłoni którą mi podał abym wstała...
- Jeszcze raz przepraszam... Jestem Sylvian.
- A ja Pezz.
- Miło mi. Tak mi głupio.. Nic Ci nie jest ? Może zawiozę Cię do szpitala...?- powiedział troskliwym głosem.
- Nie spoko. Jest okkej. Skończy się na kilku siniakach najwyżej.
-  Muszę zaprosić Cię za to na... Może na ciastko ?
- Hmm... Zazwyczaj nie chodzę nigdzie z nieznajomymi...
- No proszę . I już nie jestem nieznajomym . Możemy pobiec razem, bo widzę że miałaś zamiar biegać.. Tylko ja niezdara przeszkodziłem Ci.... Opowiem Ci coś o sobie co Ty na to ? - był uroczo przekonujący. Dopiero teraz zauważyłam że niezła z niego duffa ;* Megga przystojniak ! .
- No okk. Ale tylko pół godziny...
Świetnie się z nim rozmawiało.... Był taki czarujący.. Ten jego uśmiech ! . Nie skończyło się po pół godzinie.. a po dwóch i pół. Tak się zagadaliśmy... Później podałam mu swój numer i umówiliśmy się na biegi następnego dnia.
Leżąc już w łóżku przypomniałam sobie jego słowa:
- A więc jak już wiesz jestem Sylvian. Mam 18 lat. Przeprowadziłem się tu jakieś dwa miesiące temu. Nie mam dziewczyny.- powiedział i puścił do mnie oczko ;3 .- No to teraz Twoja kolej ślicznotko.
- Hmm. Imienia mówić Ci nie muszę . Mam 17 lat. Mieszkam tu od dosyć dawna.
- A co z drugą połówką ?
- Nie nie mam chłopaka. Dzisiaj dwóch kandydatów staranowało swoją szansę...
- Hmm... No okkej. To teraz może co lubisz robić ? .. - ITD.
Świetnie nam się rozmawiało. O wszystkim... i o niczym. Był uroczy.... Znałam go dopiero kilka godzin...  Ale zdążył mnie już chyba oczarować. Jeszcze dżentelmen... Odprowadził mnie później pod  bramę.
~                                                              ~                                                                 ~
Na tym jednym spotkaniu się nie skończyło...  Biegaliśmy codziennie . Jeżeli chodzi o Hug'a  i Niall'a to.. zaczęłam ich ignorować. Nie chcieli dać sobie spokoju... I pewnego razu... zwierzyłam się z tym Sylvianowi.
- Pezz skarbie... Może ja przyjdę po Ciebie jutro do szkoły ? Co Ty na to ?
- A będziesz miał czas ? Nie będzie to problem ?
- Nie no coś Ty. Dla Ciebie kochana wszystko- powiedział i pocałował mnie ... w policzek.- No wiesz to tak po przyjacielsku.- puścił do mnie oko.

Następnego dnia... Jak nie Niall to Hugo chcieli ze mną porozmawiać. Miałam ich już kompletnie dosyć.
- Pezz. No proszę porozmawiaj chociaż chwilkę  ze mną...- usłyszałam głos Niall'a . Wychodziłam właśnie ze szkoły...
- Nie. Niall śpieszę się. - odpowiedziałam... I zobaczyłam Sylviana. Uśmiechał się do mnie. Podbiegłam do niego i przywitałam się.. Tak żeby i Niall i Hugo to widzieli. Dałam mu...  namiętnego całusa w usta . Nie mogłam się powstrzymać. Chciałam żeby.... żeby dali mi spokój, zrozumieli że stracili swoją szansę.
Niespodziewanie Niall podbiegł do Nas i powiedział:
- Pezz wiesz kto to jest ?!.
- No jasne. Sylvian to mój chłopak. Rozumiesz ?! C-H-Ł-O-P-A-K!  M-Ó-J !
- Żartujesz sobie ? Pezz ty nie znasz tego człowieka...
- Hahaha... Że niby ja go nie znam ?! No chyba sobie żartujesz.... Weź spieprzaj. Odwal się od mojego życia. Od Nas. Mnie i Sylviana. ! Zrozumiałeś ?!
- Proszę Pezz ! Porozmawiaj ze mną chwilkę na osobności...
- Nie słyszałeś ?. Moja dziewczyna powiedziała że nie chce z Tobą rozmawiać, i żebyś odwalił się od niej, od NAS. Ona ma mnie, ja mam ją... A ty nie masz teraz u niej czego szukać. Jest zajęta. I uświadom sobie to w końcu.
- Sylvian nie to Ty posłuchaj ! . Ona nie wie kim jesteś. Lepiej ją zostaw.
- A Ty niby wiesz ? Skąd ?! Znamy się ?!.
Powiedział, wziął mnie za rękę i poszliśmy...
- Ale koleś ma tupet... Jeszcze... udawał że niby się znacie.. Haha ciekawe skąd ?
- No właśnie kochanie... Nie mam pojęcia... I chodź za mną...
Szliśmy, aż dotarliśmy na śliczną zieloną łąkę. Usiedliśmy na jej środku... I On popatrzył mi prosto w oczy po czym rzekł :
- Wiesz... Czy została byś moją dziewczyną ? - powiedział a jego oczy aż się świeciły <3.
Roześmiałam się po czym pocałowałam go aż do utraty tchu.
- Ohh. Czyli to oznacza że się zgadzasz ?
- A jak myślisz kochanie ?
- Chcę to usłyszeć.
- Zgadzam się !
- Boże... Jak ja Cię kocham ! . Już od wtedy kiedy się zderzyliśmy.... Miłość od pierwszego wejrzenia... Wierzysz w coś takiego ?
- Hahaha... Chyba już tak... Chociaż... Najpierw Cię nienawidziłam... Więc do mnie bardziej pasuje " Od nienawiści do miłości !"
- Hahahaha Kocham Cię Pezz. !
~
Tego dnia... Wracałam ze spaceru po szkole. (Byłam z Sylvianem) . Wchodząc do domu... Dało się wyczuć panujące napięcie....Dziwnie się poczułam... Bardzo nieswojo ...
- O Pezz... Jesteś w końcu...- powiedział Zayn wypuszczając z objęć Perrie.( swoją narzeczoną )
- Stało się coś ? Wyglądacie jak by ktoś co najmniej nie żył...
- Lepiej usiądź...
- Boże Zayn mów ! . Mów co się stało !
On jednak zamiast tego rozpłakał się... Popatrzyłam na Marcella... On również płakał... Tak jak Perrie stojąca obok Zay'a....
- Zayn ! Co jest ?! Słyszysz ?! Co się stało !? Może mi ktoś to wyjaśnić ?! .
I wtedy mój wzrok padł.. Na telewizor.... Z którego... usłyszałam słowa :
" Słynny Mark Keys i jego żona nie żyją... Ich samolot rozbił się na...." Dalej nie słuchałam.. Po prostu wybuchnęłam śmiechem. Popatrzyłam na nich... I śmiałam się.
- Serio wy w to wierzycie ?! . Hahahaha... Nie no zabawne to jest. Ohh te media... Zayn trzeba do nich zadzwonić, kazać wszystko wyjaśnić. Mają sprostować to i powiedzieć że przepraszają...-
Gadałam jak opętana... Zayn podszedł do mnie... I objął mocnym ramieniem...
- Pezz... Tak mi przykro...
- Zayn ! Kurwa ogarnij się ! Słyszysz ?! Co ty odwalasz ?! .
Zay wytarł łzy spływające ciurkiem po moim policzku....
Nie mam pojęcia ile trwało to jak stałam wtulona w jego ramiona... w których czułam się tak bezpiecznie....
W końcu  jednak wyrwałam się z jego uścisku... I wybiegłam z domu... Biegnąc, wykręciłam ledwie widząc przez łzy numer Sylviana...
Nie musiałam tłumaczyć mu co się stało... Powiedział że spotkamy się na drodze prowadzącej na naszą łąkę.
Gdy go ujrzałam... wbiłam się w jego ramiona...  Nie musiał nic mówić... Wystarczyło to że był. Jego obecność sprawiała że czułam się bezpieczniej... Siedzieliśmy tam tak długo aż zrobiło się już strasznie ciemno.... Wróciłam do domu ok 2 nad ranem. Sylvian oczywiście mnie odprowadził... Pożegnałam się z nim... I pobiegłam do siebie...
- Pezz ?! - usłyszałam zdenerwowany głos Zayn'a....
- Boże dziewczyno ! . Wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem ?! . Chodź tu do mnie...- w sumie... to on podszedł do mnie i mnie przytulił.
Tej nocy kompletnie nie spałam... Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić... Gdy szłam do łazienki usłyszałam tylko :
- Tak tato... Ale na pewno w niczym nie potrzebujesz pomocy..? Serio wszystko załatwisz..? ... Tak wiem... Musze być twardy dla nich.. Dla Pezz i Marcell'a... Dobra.. Do jutra... Idę teraz do Marcell'a. Dziękuję tato... Jest to chyba najgorszy dzień w moim życiu...Pa.
Podbiegłam do niego... I przytuliłam go. Później poszłam do łazienki... I tak dni jakoś mijały... Do pogrzebu rodziców. Biologiczny ojciec Zay'a obiecał że się wszystkim zajmie...
Dzień przed pogrzebem spotkałam się z Sylvianem...
- Potrzebuję odskoczni od tego wszystkiego... Ja mam dość...
- Kochanie... Mam rozwiązanie... - opowiedział mi plan... Był bardzo przekonujący.... W końcu się zgodziłam... Plan był następujący... Po pogrzebie.. mieliśmy razem zniknąć. Zacząć nowe lepsze życie... Chciałam o wszystkim zapomnieć.. O niczym bardziej nie marzyłam jak o odskoczni.. Dlatego gdy wtedy poczęstował mnie " tym co miało dać mi ukojenie", wzięłam wszystko... Przed pogrzebem również miałam to zażyć... To miało zmniejszyć mój ból, uspokoić mnie... I właśnie tak było...
Jeżeli chodzi o pogrzeb nie mam pojęcia co się działo... Pamiętam tylko.. Tłumy ludzi, wszyscy na czarno.. Ja byłam wtedy w czarnej sukience, czarnych szpilkach....
Po pogrzebie.. gdy wszyscy już poszli a przy grobie zostałam tylko ja i moi najbliżsi Zay rzekł:
- Musimy iść... Przyjedziemy tu później... Musimy iść do wszystkich którzy jeszcze zostali na kolację po pogrzebową...
- Idźcie sami... Proszę... Ja zaraz dołączę. Naprawdę. Musze tu chwilkę zostać ... Sama.- dokończyłam widząc że Zayn chciał coś powiedzieć.
- Ale na pewno ? Może zostanę z Tobą ?- powiedział Marcell... który ledwie się trzymał.. Próbował być jednak dzielny. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Kocham Cię Marcell... Jesteś moim kochanym braciszkiem.- wyszeptałam mu na ucho...
Następnie podeszłam do Zayna i zrobiłam to samo...
- I panu panie Malik również dziękuję... Nie wiem co by było gdyby nie pan...
- Nie musisz mi dziękować. Wasi rodzice to byli moi przyjaciele... To był mój obowiązek.
- Mimo to dziękuję.. I do zobaczenia. Idźcie już. Zobaczymy się niedługo... - Uścisnęłam ich jeszcze raz... I patrzyłam jak niepewnie odchodzą... I płakałam.. Gdy już zniknęli poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk. Obróciłam się i ujrzałam ubranego na czarno Horana...
- Przykro mi...
- Mi również... Przyjmuję kondolencję ale teraz chciałabym zostać sama.
- Dobrze... To.. Do zobaczenia.- powiedział smutno...
- Pa.
Gdy już zniknął zapaliłam znicz na grobie rodziców i poszłam w umówione miejsce gdzie miał czekać Sylvian z moimi rzeczami, które spakowałam w nocy i wyrzuciłam pod moje okno , skąd miał je zabrać i wziąć na naszą wyprawę życia...













środa, 5 marca 2014

#Pezz_1.

Pezz  Keys ;*                                                                
Największa szkolna gwiazda. Jej ojciec jest właścicielem wielkiej firmy. Bogata nastolatka. Wydaje się że mogłaby mieć wszystko.
Świetna w wielu dziedzinach. Niejedna uczennica jej zazdrości. A jednak wszyscy jej ulegają. Ma ostry charakter ;* . Potrafi dogadać .
                                                                       



Allie Shann    ;*                                            
                                                                 


Najlepsza przyjaciółka Pezz. Urocza, miła, grzeczna. Jej charakter sporo różni się od charakteru Keys. A jednak chyba przeciwieństwa się przyciągają ;**
Całkiem nieźle się uczy.  Nie jest aż taką bogaczką jak jej bff. Znają się od dziecka. Chodziły razem do przedszkola. ;*







Bella  Starkk. ;*                                                
Dobra koleżanka Pezz i Allie. Trochę zwariowana. Potrafi się odezwać jeżeli ktoś ją zdenerwuje ;** . Również dobrze się uczy. Zakochana w Hugo, ale udaje że wcale nie. Jest nieśmiała w stosunku do chłopaków, nie to co Pezz :*.



Angelika Greeg ;*


   

Świetnie dogaduje się z dziewczynami ( Pezz itd.) Ma chłopaka który ma na imię       Louis. <3 Są idealną parą <3.  Jest dosyć nieśmiała. Lubi imprezować, ale nie lubi przeginać ;**







Jade Sunn ;*
                                           
 
 Porywcza, kocha chłopaków. Śliczna, jednak czasami za bardzo wyrafinowana ;*. Tak jak Pezz ma branie. Jest dobrą aktorką, często wykorzystuje to w życiu codziennym.







Niall Horan ;3



Nowy uczeń. Wydawałoby się że grzeczny, spokojny.... A jednak staje się konkurentem Hug'a. Obaj kochają tą samą dziewczynę....
Gra na gitarze, łatwo się aklimatyzuje ;3 Bardzo szybko staje się popularny i bardzo lubiany.. Dla niektórych nawet za bardzo...






Hugo Diazz.


Największy przystojniak w szkole... A ostatnio jeden z dwóch przystojniaków... Zabiega o względy Pezz. Jest nieugięty. Może mieć tyle dziewczyn.. ale chce akurat ją.. Czy wszystko pójdzie po jego myśli ?









- Kuuuuuuurwa ! Japierdole człowieku patrz co robisz ?! Jak łazisz... ?!
- Sorry... Nic Ci nie jest ?- zapytał zdezorientowany chłopak...
- Weź spierdalaj... - odpowiedziałam.
- A może grzeczniej ? Nie wypada żeby taka ładna dziewczyna tak przeklinała... - powiedział . Dopiero teraz na niego spojrzałam... Całkiem niezłe z niego ciacho...
- Sorry ale spieszę się, Stoję normalnie prze mojej szafce a ty na mnie wpadasz.... To jak mam się nie w kurzyć ?
- No przeprosiłem nie wystarczy ?. A tak w ogóle jestem Niall. Nowy uczeń. Pierwszy dzień w nowej szkole więc powinnaś zrozumieć nie ?
- No spoko... A teraz muszę spadać bo angielski a nie chcę się spóźnić. Nie wypada na samym początku podpaść Pani Narlyy.
- O ja też teraz mam angielski. Grupa zaawansowana, sala nr... chwila zaraz sprawdzę 12 albo 13...
- Angielski dzisiaj jest tylko w 12 Czyli mamy razem.
- To świetnie. Idziemy Pani Śliczna ?
- Jasne eleganciku. - odpowiedziałam i poszliśmy pod salę.
Lubiłam ten przedmiot, trzeba było się na nim skupić. Okazało się że reszta już weszła do sali.
- O Panna Pezz... I ?
- Witam jestem Niall Horan. Nowy uczeń z Londynu...
- Dzień dobry Pani Narlyy... - powiedziałam i zobaczyłam że jest tylko jedna wolna ławka, więc poszłam w jej kierunku.
- A to świetnie. Przyda nam się ktoś ambitny, dobrze znający język. Proszę usiądź obok Pezz. - powiedziała uroczo nauczycielka a ja myślałam że jej przyjebę. To że z nim gadałam nie oznaczało że będę z nim siedziała na lekcji... No ale cóż złośliwość nauczycieli nie zna granic. A zwłaszcza tej wrednej małpy ;-;.
... Jakoś przetrwałam tą lekcję. Dzisiaj była nudna.. zapoznanie z regulaminem itd... Przy drzwiach czekały na mnie Angelika i Bella. Chodziły razem ze mną do tej samej grupy z ang., a nawet klasy. Były moimi dobrymi koleżankami. Nie specjalnie przepadałam za swoją klasą. Zawsze mogłaby być lepsza. Następna była godzina wychowawcza. Szłyśmy korytarzem kiedy poczułam na plecach czyjś dotyk... Odwróciłam się i ujrzałam....Hugo... Przystojniak szkolny. Już od tamtego roku zabiegał o moje względy no ale cóż. Nic z tego. Na razie wolałam czyste gry, flirty bez zazdrości.
- Hmm... kogóż moje oczy widzą. Śliczną jak zawsze Pezz i jej przyjaciółki - cmoknął mnie w policzek.
- Witaj Hugo, przystojniaku.
- Jak leci ?
- No spoczko. Teraz godzina wychowawcza a u Cb. jak ?
- W porządku. Nie mogłem się doczekać spotkania z Tobą...
-Nie ściemniaj kochanie. Ja również świetnie się bawiłam z wieloma znajomymi.
- Widziałaś tego nowego ?
- Nie wiem o kim mówisz . - udawałam .
- Hmm... Wysoki blondyn, niebieskie oczy. Niall Horan. Nie kojarzysz ?
- A no może coś tam mi się przypomina... Hmm... A już wiem ! Siedzi ze mną na angielskim. Niezły jest trzeba przyznać . ;* - uwielbiałam go drażnić...
- Żartujesz sobie ?
- Nie dlaczego ?
- Hugo ! Długo jeszcze ? Trener znowu się w kurzy ! - krzyknęli chłopacy.
- Ja lecę na trening na razie. - znowu cmoknął mnie w policzek i pobiegł.

- Japierdole dziewczyno jak możesz nie reagować na jego próby zdobycia Cię ? - zapytała Bella.
- No... chyba Ty sobie żartujesz ?! . Nie jestem żadną zdobyczą i do kiedy tego kurwa nie pojmie nawet na pierdolony spacer z nim nie pójdę. Nie pozwolę sobą pomiatać. - odpowiedziałam pewna siebie.
- Hahaha. Pezz już spokojnie.- Aneglika jak zawsze próbowała mnie uspokoić. Pod salą czekały Jade i Allie.
- Heeej miśki moje ;* - przywitałyśmy się buziakiem w policzek.
- No siemka. Jak tam ? Znowu mu nie poszło ? - zapytała Jade.
- Nie no wiesz Pezz jest nie ugięta. On  ma przejebane. Tyle dziewczyn dałoby się zabić za randkę z nim a ty nic. Olewasz go... - powiedziała Allie.
- No bo już mówiłam .. i niech sobie to w końcu kurwa uświadomi. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do nich.
Dzień do końca minął spokojnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następnego przyjechałam do szkoły z moim braciszkiem ; . Podrzucił mnie i pojechał. Przed drzwiami jak zwykle czekały na mnie dziewczyny. Zarzuciłyśmy włosami i ruszyłyśmy na "spacer" rozpoczynający nasz coroczny system podbijania szkoły, serc chłopaków. Uwielbiałam to. To jak  wszyscy się za nami oglądali.

Tym razem pierwszy był Polski.
Weszłyśmy do sali. Na tej lekcji siedziałam z Jade. Po wyciągnięciu zeszytów i sprawdzeniu obecności Pani Shreidann rozdała nam ulotki. "Przesłuchania do Wielkiej Sztuki."
Kochałam zajęcia teatralne. Tam zawsze mogłam się wyciszyć dlatego ucieszyłam się czytając że zajęcia ruszają od jutra. Postanowiłam że muszę zdobyć główną rolę.! . Miała być to naprawdę ważna sztuka. Reprezentacja szkoły na wysokim poziomie.

Och... Przerwa. Chociaż lubiłam polski ucieszyłam się słysząc dźwięk dzwonka. Wychodząc usłyszałam jeszcze tylko przypomnienie nauczycielki o zajęciach teatralnych.
Szłyśmy korytarzem gdy zobaczyłyśmy skupisko ludzi... Zazwyczaj skupisko było albo wokół mnie albo Hug'a . Ale tego się nie spodziewałam...
W samym środku na schodach z gitarą siedział przystojniak - Niall.
Gdy mnie zobaczył krzyknął ;
- O ślicznaa... Zapraszam . Ta piosenka z dedykacją dla Ciebie - posłał mi 'oczko'
Zaskoczona usiadłam obok niego.  Świetnie się bawiłam... dziwne.. znałam go dopiero od wczoraj, a już mi zaimponował. Gdy zadzwonił dzwonek i skupisko zaczęło się rozchodzić chłopak szepnął mi do ucha : " Dziś wieczorem spacer po plaży... Co Ty na to ? "
Popatrzyłam na niego i kiwnęłam głową co miało znaczyć że się zgadzam.
Wstałam i poszłam na lekcje. O 14;30 poszłam na  zajęcia teatralne. Byłam jedną z pierwszych obecnych tam osób. Przyszła ze mną Jade. Usiedliśmy i do 14;40 miały przyjść ostatnie osoby. O tej godzinie lista zostawała zamknięta. Przyszła osoba której się nie spodziewałam... Był to Horan. Wchodząc puścił do mnie oczko i usiadł koło mnie. Po nim przyszedł Hugo, który zmierzył go lodowatym wzrokiem i usiadł obok mnie z drugiej strony. Dziwnie się czułam siedząc pomiędzy nimi... Hugo cmoknął mnie w policzek jak zawsze... nie spodobało się to Niall'owi. Ale miałam to gdzieś. Mogłam się świetnie bawić z obydwoma. Pochlebiało mi to że obaj zabiegają o moje względy....
Moje rozmyślenia przerwał głos Pani Shreidann i Pana Jacka.
- Są dwie główne role. Będziemy grali coś w stylu Titanica. Poważna sztuka, więc potrzebne są odpowiedzialne osoby...  Ustaliliśmy, że jeżeli się zgodzi to główną bohaterką będzie stała osoba należąca do naszego kółka teatralnego... Pezz... Co ty na to ?
- Heeh... no... nie spodziewałam się.. Ale oczywiście z wielką chęcią i z zaszczytem przyjmę tę rolę .- powiedziałam z uśmiechem.
- To cieszymy się bardzo. I potrzebujemy jeszcze głównego bohatera jest ktoś chętny ?
Noo... i ... zgłosiło się dwóch ochotników... Niall i Hugo.
-  Ojej... to będzie trudny wybór chłopaki. Jutro o 8;00  w takim razie zrobimy castingi. Pezz będziesz ? Chcielibyśmy zobaczyć który będzie lepszy do zagrania tej roli z Tobą.- powiedział pan James po krótkiej konsultacji z Panią S.
- Oczywiście. - odpowiedziałam..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Części pierwszej koniec. Kto zagra główną rolę obok Pezz ? Niall czy Hugo ? . Przeczytacie o tym już w kolejnej części która ukaże się niebawem :* / Palvin.












sobota, 1 marca 2014

Vicktoria...

-"  Bardzo chciałabym zobaczyć jak jesteś szczęśliwa... jak w tym pięknym dniu kiedyś pójdziesz do ołtarza... Ale pamiętaj zawsze będę przy Tobie. Nie ciałem..ale zawsze będę w Twoim sercu... Kocham Cię córeczko..."
- " Ja Ciebie też mamusiu !. .. Nieee... nie opuszczaj mnie błagam ! ...."
- "Przykro mi..."- usłyszałam głos lekarza....
-" Nie ! ... Rozumie Pan ?! . Nie ! Ona żyje ! . Ona tylko śpi... Za jakąś godzinę wstanie !..."
-" Rozumiem że jest Pani w szoku...Siostro proszę podać Pani coś na uspokojenie..."- mówił spokojnie... A ja nadal nie mogłam w to uwierzyć... Jak to się stało ?! .
Miałam tylko ją.... Chociaż... Co stało się z Tatą ? ... Zawsze gdy ją o niego pytałam zbywała mnie ... w końcu przestałam pytać...Pamiętam tylko gdy pewnego dnia wziął walizki i powiedział że to wszystko go przerosło..  A teraz... teraz takie coś... Taki cios . Czym sobie zasłużyłam ?! .....
Po pogrzebie mamy postanowiłam sprzedać nasze skromne mieszkanko i wyjechać w świat.... Do  Londynu. Zawsze o tym marzyłyśmy z mamą.. że pojedziemy tam i zaczniemy nowe, lepsze życie... Lecz teraz sama musiałam spełniać nasze marzenia... Jej już nie było... No tak ale tak jak powiedziała jest w moim sercu.. #NAZAWSZE !
W dwa miesiące uporałam się ze wszystkim, Czekałam już tylko na samolot do  innego świata. Wiedziałam że nie będzie mi lekko... Ja nawet tak świetnie nie znałam języka...
Przez telefon umówiłam się ze starszą kobietą która niedrogo chciała wynająć pokoik... Stwierdziłam, że na początek będzie to najlepsze rozwiązanie.
Po kilku godzinach byłam w Londynie... Ale tu dopiero zaczynał się kłopot... Musiałam jakoś trafić do domu staruszki..A tego miejsca nie znałam kompletnie. Miałam tylko jakąś mapę... Zaczęłam ją przeglądać i próbować zorientować się chociaż w którym miejscu konkretnie jestem...Gdy wpadłam na kogoś....Podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego bruneta o zielonych oczach. Patrzyłam na niego i nie mogłam oderwać  wzroku. Było w nim coś pociągającego. Po jakimś czasie jednak zauważyłam że trzyma w ręce jakieś zdjęcie.. Moje zdjęcie ! .
- skąd to masz  ? - zapytałam po angielsku trochę zdziwiona.
- Jesteś Victoria ? Ja jestem wnukiem Pani Stayn. Nazywam się Jackob.- przedstawił się szarmancko. I dopiero teraz "zajarzyłam" że wysłałam uprzejmej staruszce moje zdjęcie... A ona wysłała po mnie przystojnego wnuka.. Zapowiadało się nieźle...
- Tak. Mów mi Vicky. - uśmiechnęłam się.. Pierwszy raz od dwóch miesięcy...
- Miło mi. - powiedział i zabrał ode mnie walizkę.
- Mi również. - Ruszyłam za nim.
Po niedługim czasie byliśmy w domu staruszki... Pani Stayn wcale nie wyglądała na tyle lat ile posiadała. Miała duże mieszkanie. Nie spodziewałam się tego. Dostałam śliczny, przestrzenny pokoik ze ślicznym widokami... Od razu się polubiłyśmy z uroczą Panią.
Jackob musiał szybko jechać bo jego ojciec dzwonił po niego.
Starsza Pani miała na imię Veronica. Zjadłyśmy razem obiad, a później oprowadziła mnie po jej mieszkaniu. Poszukiwała miłej lokatorki, ponieważ uważała że ten dom dla niej jednej jest za duży...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Miesiąc później~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Od miesiąca poszukiwałam pracy...lecz moje wysiłki nie przynosiły rezultatów.. Pani Veronica stała się moją przyjaciółką... mogłam z nią porozmawiać o wielu sprawach. Znałyśmy się dopiero od miesiąca a ja czułam jakbym znała się z nią od bardzo bardzo dawna. To było trochę dziwne uczucie, ale cieszyłam się że mam z kim porozmawiać. Gdy żaliłam jej się że nie mogę znaleźć pracy, ona powiedziała żebym się nie martwiła bo jestem młoda, zdolna i za niedługo będzie lepiej. Na razie miałam jeszcze pieniądze ze sprzedaży "majątku", ale one  powoli się kończyły...Pewnego dnia do domu Veronicki przyjechał Jackob.
- Vicky, mogłabyś na chwilkę zejść na dół ? - usłyszałam głos P.Stayn.. Gdy zorientowałam się kto jest z nią, poczułam motyle w brzuchu. Gdy wchodziłam do salonu Jackob uśmiechnął się do mnie i pokazując te swoje śliczne, białe zęby przywitał się ze mną. Kogoś bardzo mi przypominał... tylko nie miałam pojęcia kogo...
- Witaj Vicky.- Gdy słyszałam jego głos nogi w kolanach mi miękły !
- Witak Jackobie. - powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Kochanie pojechałabyś z Jay'em do sklepu ? . Kupilibyście mi jakieś kwiaty do ogrodu. Ty tak cudnie się na nich znasz... I chciałabym żebyś pomogła mi urządzić przytulnie ogródek. - mówiła Ver.
- Oczywiście. Z miłą chęcią. Za 10 minut będę gotowa. - uśmiechnęłam się do starszej pani i spojrzałam na przystojnego Jay'a. Urocze imię...
Pobiegłam na górę i szybko założyłam czarne rurki, do tego   zwiewną koszulkę i kremowe buty na obcasie. Poprawiłam make-up i byłam gotowa do drogi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Te zakupy były rozpoczęciem czegoś pięknego !. Była między nami chemia... Spotykaliśmy się prawie codziennie już od dwóch miesięcy... A ja nadal nie  mogłam znaleźć pracy... Dlatego byłam mile zaskoczona gdy Jay powiedział
- Kochana ... Mamy dla Ciebie z moim ojcem propozycję. Poszukujemy kogoś na miejsce asystentki w naszej firmie. Ty jesteś młoda, ładna, mądra, kompetentna i na pewno dasz sobie radę . Czy jesteś zainteresowana taką ofertą pracy ?- zapytał z tym swoim uroczym uśmieszkiem.
- Ale... tak nie wypada..
- Oj skarbie. Jak to nie wypada ? . Proszę zgódź się ! . Taka okazja już więcej się nie powtórzy. Jeżeli Ci się nie spodoba, albo jeżeli znajdziesz coś lepszego zawsze możesz odejść. - Zachęcał mnie..
- No...no dobrze kochanie..
Zamknęłam oczy... A on mnie pocałował. Robił to tak nieziemsko...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na następny dzień byłam umówiona z nim że mamy jechać do jego rodziców. Jego tata chciał ze mną porozmawiać, opowiedzieć o tym co miałabym robić itd.
Szykowałam się dwie godziny. Założyłam kremową, zwiewną sukienkę... Długo się wahałam nad jej założeniem... W końcu... miałam żałobę. Ale mam zawsze powtarzała że żałobę nosi się w sercu nie na pokaz. A ta sukienka była wyjątkowa.. Bo od niej. Co wieczór modliłam się o nią. Tak bardzo chciałam jej powiedzieć jaka jestem szczęśliwa... i że Jay.. to ten mój wymarzony... Ale ona o tym doskonale wiedziała.
Do sukienki założyłam jasne buty na wysokim obcasie. Moje blond włosy lekko zakręciłam i polakierowałam. Lubiłam jak wyglądały naturalnie... Takiego ułożenia włosów nauczyłam się od mamy. Ona była śliczną kobietą... Zawsze o siebie dbała... . Z makijażem także starałam się nie przesadzić. Jak już wspomniałam ceniłam sobie naturalność...
O 17;00 Jackob przyjechał po mnie. Do jego rodziców nie jechało się długo.  Byłam lekko zestresowana... Bałam się ich reakcji na mnie.. Ale nie zamierzałam udawać kogoś kim nie jestem. Co prawda byłam sierotą, nie byłam bogata, szukałam pracy, a ich syn był moim przeciwieństwem pod tym względem. Ojciec dorobił się świetnie prosperującej firmy która ich wzbogaciła....Ale cóż... Widocznie nie mieli wyboru..A może tak naprawdę byli zwykłymi ludźmi i wcale nie wywyższali się jak niektórzy bogacze ?
Gdy tak rozmyślałam samochód zatrzymał się przed Willą państwa Stayn... Ten widok zapierał dech w piersiach. Mój dżentelmen otworzył mi drzwi i podał dłoń. Po chwili staliśmy na środku ogromnego salonu czekając na jego rodziców którzy lada moment mieli zejść na dół.
-Rozgość się skarbie. - powiedział uroczo Jay.
Ja odwzajemniłam jego uśmiech... Moją uwagę przykuły zdjęcia na kominku.. Było ich tam bardzo dużo... Podeszłam tam....
- Heeh... to ja jak byłem mały.... Vicky stało się coś ? Dlaczego masz taką minę ? - zapytał patrząc na mnie..
... Pomiędzy tymi zdjęciami... było jedno... Blondynki, o niebieskich oczach... w kucykach z wianuszkiem na głowie... Nie mogłam w to uwierzyć ...
- K... Kto to ? - zapytałam, lecz te słowa ledwie przeszły mi przez gardło...
- Witam - usłyszałam głos i odwróciłam się...
-To mój tata...A to mama. Poznajcie się to Vicktoria.- powiedział Jackob.
- Dzień Dobry... - powiedziałam... Lecz nic więcej nie chciało przejść mi przez usta...  Wraz twarzy zmienił się momentalnie.... Staliśmy chwilę w bezruchu... Myślałam że to wszystko mi się śni..
- Vicky....O Mój Boże... - odezwał się w końcu mężczyzna...
- yyy... tato znacie się ? - padło pytanie z ust Jay'a...
- Witaj! - krzyknęła dziewczyna zbiegająca po schodach.
- Jestem Vanessa. - uśmiechnęła się...
- A ja... Ja jestem Victoria.. Miło mi. - powiedziałam..
Mężczyzna wyminął córkę i zbliżył się do mnie...
- Jesteś zupełnie... zupełnie jak Twoja mama... Tak samo śliczna.. Te włosy.. ona zawsze je tak czesała....  Twoje niebieskie oczy...
- Moje niebieskie oczy są po tobie... Mama miała zielone. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Miałam ochotę uciec stamtąd...
- Tak... To fakt. Ja.. Ja przepraszam - mówił coś dalej...
Popatrzyłam na Jay'a... i wtedy to zrozumiałam... On.. on był moim bratem !.
- Może usiądziemy ? - próbowała załagodzić sytuację kobieta....
- Nienawidzę Cię ! - wykrzyczałam do ojca i wybiegłam z tego cholernego domu.
Jackob biegł za mną.... Ja biegłam... biegłam i nie miałam zamiaru zwolnić.. Buty wzięłam szybko do rąk i teraz byłam na bosaka. Z każdym kolejnym krokiem czułam coraz bardziej poranione stopy... W pewnym momencie Jay złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Vicky ! Proszę nie wyrywaj się !. - mówił.. a z jego oczu tak samo jak z moich płynęły łzy...
- Ale to nie ma sensu... NIC nie ma sensu...  Byłeś jedyny... miałeś być tym wyjątkowym... I jesteś ale co ?! Moim zasranym Bratem ! Rozumiesz BRATEM ! . - mówiłam dławiąc się łzami ...
- Boże... Dlaczego...?!  Ja nie mam pojęcia... jak to w ogóle możliwe... Kocham własną siostrę .... tyle że kocham ją jak tą jedyną.... Zakochałem się w Tobie... . Uwierz jest nam tak samo trudno...
- Ty masz wszystkich ... Ja nie mam nikogo ! ... Moja mam nie żyje od kilku miesięcy... Przyjechałam tu dla lepszego życie a wszystko się z*ebało ! Nic już nie ma sensu... Ja nie mam sensu.. Nie chcę już żyć. Chcę do mamy....
- Masz mnie ! . Masz Nas, rodzinę....
- Nie chcę takiej rodziny ! ... Nienawidzę ojca ! Już wiem... wiem kogo mi przypominałeś ... JEGO. TEGO CHOLERNEGO DUPKA..................
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~cdn...






czwartek, 20 lutego 2014

Młodość, głupota, nieuwaga.... Dla Agi ;3

W końcu wracałam... Nie mogłam się doczekać kiedy go zobaczę. Kochałam go ponad wszystko ! . Przez te 2 miesiące kiedy wyjechałam na dodatkowe zajęcia do Londynu codziennie rozmawialiśmy ze sobą przez telefon, pisaliśmy sms-y. Nie bałam się gdy go zostawiałam wiedziałam że nasza miłość przetrwa wszystko.
Dodatkowo czułam się bezpiecznie bo miałam wspaniałą przyjaciółkę która obiecała że się nim zaopiekuje ...
James myślał że wracam za 2 tygodnie. Wszyscy tak myśleli(oprócz rodziców). Ale ja chciałam im zrobić niespodziankę! . Z lotniska moje bagaże odebrał tata, a później podrzucił mnie pod dom James'a. Podziękowałam Tacie i postanowiłam wejść do mojego skarba. Tak bardzo się za nim stęskniłam..
Wchodząc za drzwi wejściowe do jego bloku poczułam się szczęśliwa... Po chwili zaczęłam biec po schodach. Niedługo potem stałam pod drzwiami Jego mieszkania... Miałam zapasowe klucze, ale nie były potrzebne... drzwi nawet nie były zamknięte na klucz, tylko lekko przymknięte, więc weszłam...
Zajrzałam do jego sypialni, salonu... i weszłam do kuchni... Uśmiech nie znikał mi z twarzy...dopóki... dopóki nie zobaczyłam tego...
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom... To... To był James i Alexa, moja przyjaciółka...
Stałam przez chwilę...a łzy gromadziły się w moich oczach....
Minęła chwila kiedy zauważyli że ja tam stoję....
- Danielle ? - zapytał zaskoczony James...
Alex zeskoczyła z szafki i odsunęła się od James'a.
-Kochanie.. to nie tak jak myślisz ! - krzyczał James, a ja wybiegłam krzycząc tylko:
-NIENAWIDZĘ WAS ! ....
Oczywiście wybiegł za mną.. złapał mnie, ale ja się wyszarpałam i powiedziałam że jedyne co może dla mnie zrobić to zostawić mnie w spokoju...
Biegłam przed siebie... Zaczął padać deszcz... Dobiegłam do domu... na szczęście nikogo nie było... Poszłam do siebie do pokoju... Wzięłam najładniejszą sukienkę jaką miałam... Następnie udałam się do łazienki. Założyłam to białe cudeńko, do tego srebrny łańcuszek...
Puściłam wodę.... Rozsypałam po podłodze i w wannie płatki róż, założyłam śliczne wysokie szpilki, pomalowałam oczy, z których leciały łzy....

Wzięłam żyletkę.... Usiadłam na niebieskich, podgrzewanych płytkach... Zrobiłam pierwsze cięcie... Potem drugie...i następne... i tak cięłam nie zważając na ból... Ten ból był niczym w porównaniu do bólu jaki czułam w  sobie... W porównaniu do tego co czułam po zdradzie, żyletka rozcinająca moją skórę była przyjemnością...Krew spływała powoli na moją sukienkę...

 Przypomniałam sobie że w szafce są tabletki... sięgnęłam po nie.... Chciałam jak najszybciej odejść... Włożyłam do buzi ich całą garść.. Nie zwracałam uwagi na to że były strasznie gorzkie... Znacznie bardziej gorzkie były moje łzy...
Połknęłam... ponownie wzięłam do ręki żyletkę i tym razem pociągnęłam nią po skórze o wiele mocniej....
Cały czas czułam jak krople krwi spływają po moich dłoniach... Nogach... po całym ciele... Wysłałam sms-a do James'a "Widać tak musiało być..."
Po chwili poczułam jak woda wylewająca się z wanny zaczyna rozlewać się po całej łazience....Tak przyjemnie było poczuć ją na swoim ciele...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
...Wbiegłem do mieszkania jej rodziców, drzwi nie były zamknięte. Przeszukałem prawie całe mieszkanie gdy usłyszałem cichą muzykę dobiegającą z łazienki...
Wszedłem tam jak najszybciej... I to co zobaczyłem było przerażające...
Próbowałem jej pomóc...
Niestety... było za późno... w całej łazience były rozsypane płatki róż,  pływające na wodzie z przelanej wanny....było mnóstwo krwi. Pocałowałem ją... ten ostatni raz...
Wziąłem z jej dłoni żyletkę i zrobiłem kilka głębokich cięć na swoim ciele...
Wyszeptałem tylko :
-Przepraszam.. tak bardzo przepraszam... Bez Ciebie moje życie nie ma sensu...
Ciąłem moje ciało bez opamiętania... Gdy poczułem że tracę przytomność złapałem ją za rękę i powiedziałem:
-Do zobaczenia po drugiej stronie aniołku...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak nastąpił ich koniec... Przez głupie zachowanie zabiło się dwoje ludzi, młodych, głupiutkich nastolatków...

poniedziałek, 17 lutego 2014

Anoreksja....

Wstałam... Odważyłam się zejść do kuchni... Od kilku tygodni tego miejsca właśnie najbardziej nienawidziłam... W całym domu unosił się zapach jajecznicy... Na stole w  kuchni leżała kartka. Podeszłam i zaczęłam czytać : " Jadę z tatą do sklepu. Będziemy ok. 12. - mama" ... No tak jak  myślałam. Na odwrocie  kartki pisało jeszcze " na patelni zostawiłam jajecznicę dla ciebie, odgrzej sobie."
Spojrzałam w kierunku miejsca gdzie TO miało się znajdować. Pomimo że jedzenie było pod przykrywą zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do toalety...i zwymiotowałam. Zaczął mnie boleć brzuch.
Podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje 'ciało' którego nienawidziłam. "JESTEŚ GRUBA, OKROPNA, ŻADEN CHŁOPAK CIĘ NIE CHCE. CO TY SOBĄ PREZENTUJESZ EMILY ?!" mówił głos w mojej głowie... Rozpłakałam się. - Codziennie gdy stawałam przed tym pieprzonym lustrem wpadałam w panikę. Płakałam i nie mogłam przestać... to było straszne. Moje ciało. Ja - tak ja byłam straszna....Okropna... Gdy patrzyłam na moje odbicie, odrażało mnie to...
Siedziałam na podłodze w łazience, oparta o lustro....Krew spływała ciurkiem po moich rękach...Żyletka  którą zgniatałam w ręce, coraz bardziej rozcinała mi skórę tym razem na dłoni...
  Gdy usłyszałam pukanie.
- Emi jesteś tam? - zapytała zatroskana mama...
O Boże co robić ?!  Rozejrzałam się wokoło... Na podłodze robiła się kałuża krwi... moje ubrania były poplamione czerwonym płynem wyciekających z mojego ciała... Chciałam powiedzieć że jestem..lecz z moich ust wydobył się tylko cichy bełkot... i nie było już nic....
~~~~ W TAMTYM MIEJSCU.... ~~~~~
Gdy otworzyłam oczy, wokół mnie roztaczały się białe ściany... I okno...Przez które wpadały promienie ślicznego słońca... Spojrzałam na rękę... Była cała zabandażowana... Uświadomiłam sobie co zrobiłam...
Gdy tak myślałam do czego dopuściłam do sali weszła ładna młoda dziewczyna... Skądś ją już znałam...
- Haaaj ! Jak się masz ? - powiedziała z uśmiechem.
- Hej. W porządku.- starałam się uśmiechnąć.
- Może coś zjesz ? - zapytała pogodnie i pokazała mi talerz z jakimś jedzeniem.
- Nieee.! Błagam zabierz to stąd ! ...- skrzywiłam się i poczułam jak znowu robi mi się nie dobrze...
- Dobrze spokojnie... Ale może chociaż spróbujesz zjeść trochę ?
-  Boże czy Ty nie widzisz jaka ja jestem GRUBA ?! . Sam tłuszcz... Ja nie mogę nic jeść. Jestem jak wieloryb !- nie zdążyłam dokończyć bo dziewczyna mi przerwała...
- Hej mała Ty jesteś gruba ?! . Ile Ty ważysz ? Może 35 kg. przy wzroście 163 ?
-Ale...to nie o wage tu chodzi... Tylko o wygląd... Ty nie wiesz jak to jest.. Jesteś prze śliczna. Zazdroszczę Ci tego.
- Ale ja wiem jak to jest... Mój narzeczony też tu jest.. I on jest tak samo chory jak ty. Tylko jego nie kompleksy niszczą tylko stres. Stres związany min. ze sławą... Czasami zdarzają się chwile słabości... i niektórzy ludzie korzystają na tym..
- Stop... czy ty mówisz o mediach, dziennikarzach itd. ?
- Tak. Bystra jesteś - uśmiechnęła się...
- Czyli... O mój Boże.. Ty jesteś Perrie prawda ?! - zatkało mnie w tamtym momencie...
- Tak. Dokładnie . Ty wiesz jak się nazywam.. A ja nadal nie znam Twojego imienia ?
- Ja jestem.. Emily...
-Miło mi.- powiedziała uśmiechając się. Lecz w oczach miała łzy.. zapewne mówiąc o swoim ukochanym...
- Czyli ..Twój narzeczony to.. Zayn...Zayn Malik ? - zapytałam zaskoczona...
- Dokładnie... Kocham Go.. Choć niektórzy myślą że poleciałam na jego sławę, pieniądze...
- Ja wiem że tak nie jest. Jesteś cudowną osobą !. - powiedziałam uśmiechając się.
- Hehhh. Dziękuję kochana. A tak w ogóle to ile masz lat ?
- Ja mam... 18... - powiedziałam... W sumie sama się zdziwiłam dlaczego tak cicho..
- Zayn ma...
- ma 24.- dokończyłam za nią. A ona popatrzyła na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Byłam Directionerką... Kochałam ten zespół, uważałam się za Directioner 4ever.. Dopóki...Dopóki to wszystko się nie zaczęło...
- O jak miło. Zayn się ucieszy ! Jeżeli chcesz go poznać oczywiście ! - powiedziała uradowana Perrie.
- O mój Boże.. Ty to tak na serio ? Ja .. ja przecież tak strasznie wyglądam...
- Wyglądasz ślicznie., Jesteś cudną nastolatką uświadom to sobie wreszcie  ślicznotko !I myślę że jeżeli byś przybyła chociaż 5 kg. jak na razie będzie idealnie ! Jak chcesz to mogę zrobić Ci lekki makijaż, coś z włosami.. i będzie okk.. - mówiła cały czas się uśmiechając.
- Hmm.. no okk. Jeszcze nie dawno to było moje największe marzenie...
W tym momencie zadzwonił telefon Perrie.
-Oho o wilku mowa. Zayn dzwoni. To ja się śliczna będę zbierać. Wpadnę jutro ok. 13 ? Co ty na to ?
- Okkej. Papapaa. Tylko..może nie mów Zaynowi nic o tym, niech to będzie dla niego niespodzianka ?
- Taki miałam zamiar skarbie. Paapapa całuski !
~~~~~ ~~~   ~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chwilę później przyszli rodzice. Mama wchodząc do sali otarła łzy ręką. Wiem że starała się nie płakać. Ale to było silniejsze od niej. Ja też się rozpłakałam..
- Mamo, Tato... Ja wcale nie chciałam się zabić !... To nie tak... Ja nie chciałam odchodzić z tego świata..
- Ja rozumiem skarbie - tata cmoknął mnie w policzek na przywitanie.
- Nie martw się Emi. Damy sobie wszyscy radę. Wspólnie poradzimy sobie z tym. Musisz tylko zgodzić się na leczenie...
- Dobrze...- I później opowiedziałam im o Perrie i o Zaynie, ucieszyli się słysząc ode mnie  że znowu jestem czymś zafascynowana, że cieszę się. Uśmiech nie znikał mi z twarzy.
- Mijaliśmy się z tą uroczą dziewczyną wchodząc do Cb. ona wtedy wychodziła. Była szczęśliwa.
~~~~~~~~~~~~~porozmawialiśmy jeszcze trochę i poszli.~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szybko zasnęłam. Miałam dużo wrażeń.
Następnego dnia... nadal nie mogłam patrzeć na jedzenie, ale podawali mi coś w kroplówkach...
O umówionej godzinie, a nawet przed czasem przyszła moja nowa znajoma. Miała ze sobą całą kosmetyczkę. Wpadła  zadowolona i podekscytowana.
Po godzinie byłam gotowa... Jeszcze tylko coś ubrać... Perrie mi pomogła.
Gdy uświadomiłam sobie gdzie tak naprawdę idziemy... ( Perrie chciała żebym jechała na wózku ale się nie zgodziłam...) Poczułam wielką adrenalinę. Niespodziewanie,  miało spełnić się moje marzenie sprzed kilku lat !... Hmm... Perrie musiała się namęczyć aby przekonać mojego lekarza prowadzącego do 'wypuszczenia mnie' na spotkanie w innym przedziale szpitala.
"O mój Boże...! To te drzwi..."
- Hmm.. To ja chwilę poczekam.. tu. - powiedziałam próbując opanować zdenerwowanie.
- Okk. i uśmiechnij się mała. Ślicznie wyglądasz.! - No chyba miała rację. Dzisiaj zrobiła mnie na bóstwo ! Moje blond długie włosy były lekko zakręcone, śliczny makijaż. Delikatny a jednak tak ślicznie podkreślał moje rysy... Stałam zamyślona, gdy Perrie otworzyła drzwi i ruchem głowy pokazała że mogę wchodzić...
Zayn spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Jejku.. jaki on był chudy.... To było przerażające. Ale i tak był śliczny, cudny itd, jak dawniej. Miał ślicznie ułożone włosy... tak cudnie wyglądał...
- Witaj.
- Emily. Jestem Emi.,. -odpowiedziałam lekko drżącym głosem...
- Miło mi. - powiedział uśmiechając się i pokazując te swoje cudne ząbki !
- Mi również. - powiedziałam...I wtedy podszedł do mnie. I MNIE PRZYTULIŁ. To było takie cudne ! Aż się popłakałam...
- Heej Śliczna nie płacz - popatrzył na mnie tak cudnie że przez łzy się uśmiechnęłam...
- Ale... to łzy szczęścia. Nie mogę nadal uwierzyć !.
-Hehehe. miło mi że są to łzy szczęścia. - powiedział Zayn z tym swoim uroczym uśmiechem.
- Ty i Perrie jesteście najwspanialszymi ludźmi jakie spotkałam w moim zasranym życiu. ( przepraszam za wyrażenie.)
- Ejejejj. kochana nie mów tak, Na pewno nie jest aż takie "zasrane" jak ty to określiłaś. A bynajmniej jeżeli jest aż tak źle to od kiedy poznałaś nas już nie będzie !. Uwierz w to kochana.- Mówił spokojnie Zayn.
-Dokładnie. I naprawdę musisz uwierzyć w siebie. To skarbie dużo daje - powiedziała Perrie.
- A ty Zayn.. długo tu jeszcze będziesz ? - zapytałam zmieniając szybko temat.
- Hmm... sądzę że tak. Jestem tu od nie dawna...- powiedział wyraźnie smutniejąc...
- Przepraszam...- powiedziałam...
- Nie spokojnie nic się nie stało. Przecież mamy ten sam problem . - uśmiechnął się do mnie...
- Tak...problem... ładnie powiedziane. Czy..
- to ja was na razie zostawię idę po coś do picia - powiedziała Perrie.
Uśmiechnęłam się do niej. Pokochałam ją jak siostre. To dziwne bo znałam ją dopiero drugi dzień...
- czy.. ?
- Czy ty też...A zresztą nie ważne...- powiedziałam dziwnie speszona moją otwartością do człowieka którego kompletnie nie znałam...
Złapał mnie za pokaleczoną dłoń... I popatrzył smutno w moje oczy...
-O to Ci chodzi ? . - kiwnęłam ledwie zauważalnie głową wbijając wzrok w podłogę..
- Nie. Ja miałem i mam moją ukochaną Perrie. Ona mi pomaga. To dzięki niej nie jest ze mną aż tak źle. I Tobie też pomożemy...
- Ja nie potrzebuję niczyjej pomocy ! - rozpłakałam się...I już miałam wybiec gdy Zayn złapał mnie delikatnie za dłoń i powiedział;
-Ja też tak mówiłem... Wiem co czujesz uwierz.!
Uchyliły się drzwi i do sali weszła narzeczona Zayna.
- Co wy takie ponure miny ? Nawet na chwilę nie można Was zostawić ? Uśmiechy proszę ! - próbowała rozluźnić atmosferę.
Posiedzieliśmy jeszcze, porozmawialiśmy. Wyjątkowo dużo się śmiałam...No ale wszystko co dobre szybko się kończy...
- Przepraszam że przeszkadzam ale pani Emily powinna wracać do siebie... - powiedział lekarz.
- oczywiście już idę...- Pożegnałam się z Perrie i Zaynem i wyszłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~ NEXT DAY ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Do mojej sali weszła moja ulubiona gwiazda.
- Heeej śliczna. - dała mi buziaka w policzek.
- No heej. - odpowiedziałam uśmiechając się do niej.
- Jak się czujesz ?
- No w sumie w porządku. Zjadłam wafelka dzisiaj.- powiedziałam w sumie z dumą, ale jednak się skrzywiłam. Nienawidziłam jedzenia ! Ale wiedziałam że aby wyzdrowieć muszę zacząć normalnie jeść...
- Świetnie. Jestem z Ciebie bardzo dumna ! . I Zayn na pewno też będzie jak się o tym dowie!. Przyszłam się z Tobą pożegnać. Wyjeżdżam na tydzień. Mamy kilka koncertów z dziewczynami. - powiedziała radosna kobieta.
- Hmm... no szkoda w sumie... Będę się nudziła...-powiedziałam zasmucona.
-Ale musisz mi coś obiecać okk ? - powiedziała Perrie.
-Tak ?
- Będziesz coś jadła. Albo chociaż próbowała a nie odrzucała od razu okk ? - zapytała z nadzieją.
- no okk.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Resztę tamtego dnia spędziłam z rodziną.
Następny dzień mijał mi w miarę spokojnie. Ok. 15;00 przyszedł do mojej sali niespodziewany gość.
- Hej Księżniczko - przywitał się Zayn.
- Ooo kogo ja widzę . Hej Zayn.- odpowiedziałam uśmiechając się.
- hmm.. pomyślałem że może Ci się nudzi i że wpadnę pogadamy trochę, pośmiejemy się, poradzimy sobie . Hehehe. - mówił mulat.
- Jasne. Nudzę się tu jak nwm co.. Nawet tablet ani laptop nie sprawiają mi radości... - uśmiechnęłam się.
- No widzisz ? Dobrze że masz takiego wspaniałego znajomego jak ja ! hahahah.
........... Siedzieliśmy sobie, rozmawialiśmy itd. gdy zadzwonił telefon Malika.
- Słucham..a heeej. Ja jestem w pokoju numer 12...
Nie zdążył dokończyć gdy do mojej sali wpadła gromadka osób... Na początku ich nie poznałam..Ale po chwili gdy przyjrzałam im się nie mogłam uwierzyć własnym oczom. *o* . ONE DIRECTION u mnie w sali ! Cały zespół ! OMG...
- Heeej. -Powiedział Lou.- a za nim reszta.
- Nie chcieliśmy przeszkadzać.. No ale... stwierdziliśmy że może Zaynusiu kochany nudzi Ci się ..Ale widzimy że jednak nie. Cześć śliczna kobieto jestem Niall - powiedział Niall <------ hahahaha.
- Heej. A ja Emily.- powiedziałam zaskoczona.. Hahaha po co on mi się przedstawiał ?! . Ja doskonale wiedziałam kim on jest... To jego kochałam najbardziej... Jednak wtedy gdy jeszcze tak bardzo go kochałam był z Barbarą...
Każdy z chłopaków podszedł do mnie i przytulił itd..
- Hahaha. Chłopaki nie musicie się przedstawiać. To Directionerka...
- Oooo. To tym bardziej nam miło . - uroczo uśmiechnął się Liam.
- Hmm... powiedzmy że Directionerką byłam..ale moje życie troszeczkę się skomplikowało...
- Wiesz... chyba u każdego z nas 'życie się skomplikowało troszeczkę' - powiedział Lou.
Rozmawialiśmy i to dużo. Przy nich czułam się tak bezpiecznie !. I co najpiękniejsze... Niall cały czas mi się przyglądał... To było cudowne uczucie.. Udawałam że nie widzę tego. Ale miałam stado motyli w brzuchu.
Niestety.. tak jak każda bajka dobiega końca do sali wszedł lekarz i zdziwiony zapytał;
- a panowie co tu jeszcze robią ?
- No my... zabawiamy pacjentkę !
- dokładnie panie doktorze przy nich nie mogę przestać się śmiać.- mówiłam zadowolona i nawet ten ponury lekarz się uśmiechnął.
- no ale przykro mi, pan Malik też musi już odpocząć . Zapraszamy kiedy indziej.
-To pa księżniczko. - powiedział Lou udając że płacze Później Zayn puścił do mnie oczko.
- Papapapa śliczna- dał buzi w policzek Harry.
- Papapapapapa love - powiedział Liam
I na końcu podszedł do mnie Niall <3
- Do zobaczenia. - Buziak w policzek od niego to było.. marzenie !. Czułam się taka szczęśliwa....
Przez całą noc nie mogłam zasnąć... Tyle wrażeń... Nie mogłam w to uwierzyć... I tak zaczęłam się zastanawiać... Dlaczego i jak to wszystko się zaczęło... No tak po pierwsze... Czułam się okropna, brzydka, niechciana. Po drugie.. nie miałam chłopaka...+ czułam się nie potrzebna przyjaciołom.. może i byli prawdziwymi przyjaciółmi..ale ja jakoś.. nie potrafiłam im zaufać.. Najbardziej ufałam mojemu pamiętnikowi... W sumie zwyczajny zeszyt... A jednak skrywał wiele moich uczuć. Pisałam w nim co kilka dni. Streszczałam co się u mnie działo. Życie jak życie każdej nastolatki.. a jednak ja czułam się beznadziejnie... I wtedy wpadłam na pomysł że zacznę dietę. Niby nic takiego. Kilka ćwiczeń wieczorami. Lekka głodówka. Przecież zrzucenie kilku kilogramów chyba nikomu nie zaszkodziło..Ale u mnie zaczęło się to przeradzać w coś głębszego... Po jakimś czasie przestałam prawie jeść. Wolałam napić się herbaty lub wody niż włożyć pożywienie do buzi... I tak... Wszyscy zaczęli mi mówić że jestem za szczupła, żebym jadła więcej... Udawałam że jem... Udawałam... bo zazwyczaj jedzenie upychałam gdzie się dało.. a później wynosiłam psu tak żeby rodzice nie zauważyli... Stałam się mistrzynią w udawaniu... Jednak gdy stawałam przed lustrem..czułam się coraz gorzej. I wtedy.. nie mam pojęcia jak..ale wpadłam na pewien pomysł...Te miejsca których najbardziej nienawidziłam..zaczęłam ciąć... Dawało to taki przyjemny ból. Szczypało... wtedy myślałam tylko o tym jak boli, szczypie... Z czasem uodporniłam się na ten ból... I straciłam kontrolę... tak jak tamtego dnia...nie potrafiłam z tym skończyć..To uzależniało.. I to tak cholernie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czytałam gazetę i słuchałam piosenek, gdy do mojej sali ktoś zapukał. Rodzice byli rano..więc kto teraz miał przyjść ?
-Proszę- odpowiedziałam zastanawiając się kto to może być.
-

- Hej..Nie przeszkadzam ? - zapytał niepewnie Niall.
- Hej. Nie no coś ty. Nudno mi trochę samej.. Chętnie spędzę czas w uroczym towarzystwie...- powiedziałam uwodzicielsko.
- To w takim razie proszę.- dał mi buziak w policzek i malutki bukiecik kwiatów.
- Ojeeeej ! Jaki śliczny. Nie trzeba było...- powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Hmm... ale chciałem, bardzo mi się spodobał..
-Jest uroczy- powiedziałam
-Tak jak Ty, chociaż ty jesteś ładniejsza - powiedział z uśmiechem.
Zawstydziłam się... On był taki kochany !
- ojeej...
-Co słychać ?
- Hmm.. muzykę - odpowiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-No tak...A jak się czujesz ?-zapytał z troską.
- W porządku...
- Może zjemy coś razem ? -zapytał a ja... no ja nie potrafiłam mu odmówić chociaż nienawidziłam jedzenia.
- Ale..
- No proszę . Nie ma żadnego ale...
- No niech Ci będzie... Nie potrafię Ci odmówić.. jak ty to robisz ?
- Mój urok osobisty...- on taki uroczy ! Przy nim zapominałam o moich problemach...
-Proszę ! Kupiłem  idąc do Ciebie... Lubisz ?
Podał mi rogalika..
-Kiedyś je uwielbiałam...Ale już nie pamiętam jak smakują..
-To spróbuj. Na 3,4-ry okk ?
- Okk..
-Uwaga... 3...4 RY !
Ugryzłam powoli..smakował przepysznie. !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak zaczęło się można powiedzieć że moje nowe życie... Z Horanem, nie był już z Barbarą od dawna, jakoś im się nie układało...A teraz.. kto wie wszystko wskazuje że może w niedalekiej przyszłości ... Zostanie moim mężem, na razie szykujemy się na wesele Zayna i Perrie ! Ja i Niall będziemy świadkami...
Na razie jesteśmy parą <3. Ja i Zayn nadal się leczymy, wszystko jest na dobrej drodze... <3
                                                                                 ~Patti... ;*